Jonasz

3
Miałem takiego dobrego ziomeczka, który miał na imię JONASZ. Chujowe imię, wiadomo, a nosił je dlatego, że jego matka była opór religijna. Religijna była do tego stopnia, że dostała bana na parafii, bo łaziła za proboszczem z biblią i mu wkręcała, że źle interpretuje i nie uznaje jakichś tam przepowiedni, a za to uznaje, że ludzie pochodzą od małpy itd. Jak ją zbanowali na parafii to zaczęła chodzić do Świadków Jehowy i Zielonoświątkowców i w ogóle każdego, kto chciał jej teorii przez chwilę posłuchać, jednak wkręcała tak ciężkie opcje, że nawet Świadkowie Jehowy się bali w końcu do jej klatki przychodzić z dobrą nowiną xD

Na Jonasza miało to oczywiście ciężki wpływ, wystarczy wspomnieć, że do jakiegoś 14-go roku życia był on przekonany, że do nieba trafi tylko 10000 osób, a cała reszta do piekła. Na granie w gała na podwórku i rzucanie się kamieniami matka Jonasza też nigdy nie puszczała. Zapomniałem dodać, że Jonasz mieszkał tylko z tą matką, bo jego ojciec wydupcył gdzieś za granicę i już nie wrócił, więc Jonasz całymi dniami siedział w mieszkaniu i słuchał jak matka się modli albo przewija mu swoje wkręty o niebie i piekle.

Życie Jonasza odmieniło się w trzeciej klasie gimbazy, gdy przed hehe testami gimnazjalnymi nam zrobili wyjazd na 3 dni do Częstochowy na Jasno Górę, co zresztą było jedynym powodem, dla którego matka Jonasza go puściła. Wychowawczyni wsadziła go do pokoju z trzema największymi sebami BO TAKI GRZECZNY CHŁOPAK, BĘDZIE MIAŁ DOBRY WPŁYW NA TYCH ŁOBUZÓW. Wyszło trochę inaczej, bo siłą wiary Jonasza przegrała z siłą sebostwa sebów i już pierwszej nocy przeszedł on przy płynących z bumboxa dźwiękach PEJA swoją inicjację z alkoholem i hehehuaną. Po trzech dniach sebowej indoktrynacji Jonasz wrócił z Jasnej Góry zupełnie nawrócony, jednak w innym kierunku, niż ma to pod obrazem Czarnej Madonny miejsce zazwyczaj xD

Jonasz został wkrótce przodownikiem melanżowania, ku czemu miał z dwóch powodów dobre warunki jak na nastolatka. Po pierwsze, jego matka tylko się modliła i zupełnie nie ogarniała rzeczywistości, więc mógł on wracać do domu w dowolnym stanie, trzymać bongosy na biurku w pokoju itd. a po drugie gdy miał 16 lat to jego zagraniczny ojciec stwierdził, że matka jest jebnięta i nie będzie już wysyłał hajsu z tej zagranicy jej, tylko Jonaszowi właśnie, więc chłopak dostawał co miesiąc z 300-400 ojro, za co można spokojnie balować codziennie jak się ma te 16 czy 17 lat.

Jonasz o ile melanżował twardo, to w dwóch kwestiach pozostawał nietypowy. Jeden - miał turbo wkrętę w historię drugiej wojny światowej i potrafił nawąchany fetą przez 3 godziny przewijać ci, dlaczego tak wielkim błędem było rozciągnięcie szlaków logistycznych Wehrmachtu podczas operacji Barbarossa. Dwa - miał dosyć mocną fobię społeczną, więc melanżował głównie w małym gronie ziomków, nie chodził do klubów itd. Obydwa te fakty, jak i wielka religijność jego matki będą w tej historii ważne - zwykłych historii melanżowych Jonasza można by opowiadać wiele, ale trzy związane z tymi kwestiami są najmocniejsze.

Pierwsza, to jak spotkałem kiedyś Jonasza mocno porobionego w centrum i namówił mnie, żebym wszedł z nim na chwilę na wystawę modelarską, bo idzie się powymieniać spostrzeżeniami z januszami-modelarzami drugowojennymi, to potem postawi nam obydwu melanż. Na tej wystawie panowała dosyć nerdowska atmosfera, więc Jonasz pod wpływem wódy i mefedronu, ubrany w ciuchy PROSTO i DIIL GANG tam trochę nie pasował, ale nadrabiał wiedzą xD Wszystko szło dobrze aż nie podszedł do modelu jakiegoś niemieckiego statku i nie zaczął dyskutować z mirkiem-wykonawcą, z którym zaraz zaczął kłócić się, że na takich statkach to były zupełnie inne szalupy ratunkowe, więc ten model jest do chuja niepodobny. Mirek dostał bólu dupy, powyciągał jakieś książki i zaczął Jonaszowi udowadniać, że szalupy były dokładnie takie i on ma informacje sprzed 1941, a to jest model po rekonstrukcji w 1944. Jonasz ripostował wspierając się odpalonymi na telefonie forami historycznymi i wikipedią xD W pewnym momencie puściły mu nerwy i postanowił dać wyraz swojemu sprzeciwowi wobec fałszowania historii marynarki III Rzeszy poprzez wypierdolenie w model statku "z karata", czyli jak mnisi szaolin rozbijają cegły na pół xD Jonasz nie był tak silni jak ci mnisi, ale statek też nie był tak wytrzymał jak cegła, a w dodatku wsparty w dwóch miejscach na takiej podstawce jak na pic rel, więc pękł na pół. Na wystawie rozpętało się prawdziwe piekło i jakiś kolega tego mirka od statku zajebał Jonaszowi w głowę sklejanym samolotem (lub Mustangiem P51 jak sprecyzował mi to potem Jonasz), który też się rozsypał i zaczęła się prawdziwa, a nie rekonstruowana bitwa, którą zakończyła dopiero ochrona. Jak Jonasza wynosili w kajdankach z sali to jeszcze krzyczał do mirka-modelarza, że omasztowanie okrętu też spierdolił i powinien sobie sklejać figurki Warhammera a nie się brać z Kriegsmarine xD
Jonasz miał potem przez to ciężkie bagiety, bo podczas walki powpadał z mirkami w jakieś stoiska modelarskie i rozjebało się tyle modeli, że modelarze wyliczyli straty na coś koło 10k, a Jonasz został uznany za jedynego winnego całego zajścia, więc potem ojciec wysyłał mu hajs w kopercie pocztą, bo na koncie miał komornika xD

Druga opcja była taka, że na studiach prowadzący jakiegoś przedmiotu powiedział Jonaszowi, że ma zrobić prezentację przed całą grupą bo opuścił dużo zajęć, a jak nie to go ujebie, co w tym przypadku oznaczałoby wyrzucenie ze studiów. Jonasz jak wspominałem miał fobię społeczną, więc taki występ publiczny na trzeźwo na pewno by u niego nie przeszedł, więc najadł się wcześniej klonazepamu czy innego benzo dla kurażu. Zadziałało dobrze, zaliczył prezentację i postanowił to uczcić hehe jednym piwkiem. Alko pomieszane z benzo sprawiło, że Jonaszowi urwał się film. Pozwolę sobie przytoczyć teraz cytat

KUUUURWA, CZŁOWIEKUUUU, OSTATNIE CO PAMIĘTAM, TO JAK W TYM PUBIE ZA UCZELNIĄ ZAMAWIAM ŻYWCA, POTEM CIEMNO, A POTEM NAGLE JESTEM W JAKIEJŚ KANCIAPIE I JAKAŚ BABA I DZIADEK-OCHRONIARZ NA MNIE DRĄ RYJA PO CZESKU I MI Z KIESZENI WYCIĄGAJĄ SŁONE PALUSZKI

Jak Jonaszowi urwał się film, to świadomość powróciła do niego kilkanaście godzin później. Jakimś cudem trafił w tym czasie do Czeskich kurwa Budziejowic xD Poszedł do jakiegoś spożywczak i zaczął kraść słone paluszki xD i to nie tak, że chował całe ich paczki do kieszeni, tylko je otwierał i wysypywał paluszki do butów, gaci, za kurtkę i gdzie się tylko dało xDDD Przegnali go z tego sklepu, okazało się, że nie ma żadnych pieniędzy, telefonu ani dokumentów, więc wracał do Warszawy pięcioma różnymi pociągami, bo go wyrzucali za brak biletu. Za każdym razem dostawał też opierdol, bo z różnych zakamarków jego ciała, odzieży i obuwia ciągle kruszyły się te jebane paluszki xD Mówił, że jak w Pradze się przesiadał do innego pociągu to na szlaku za nim pojawiała się kolejka gołębi, które zlatywały te paluszki zjadać xD

Trzecia opcja natomiast polegała na tym, że Jonasz wrócił pewnego dnia na chwilę do domu po kilku dniach baletu, z zamiarem niedługiego na wspomniany balet powrotu. Samo w sobie nie było to niczym niezwykłym, natomiast podczas jego nieobecności zdarzyła się sytuacja nietypowa, mianowicie jego matka była na modłach w jakiejś wspólnocie religijnej, gdzie było spotkanie z byłym narkomanem co odnalazł Jezusa, który opowiadał jak poznać czy dziecko bierze narkotyki itd. Jak matka wróciła ze spotkania to po raz pierwszy w życiu ogarnęła, co to są te wszystkie fajeczki, torebeczki, blistry po lekach etc. zapełniające pokój Jonasza. Gdy syn wrócił więc do domu postanowiła zastosować się do hasła kampanii społecznej BLIŻEJ SIEBIE - DALEJ OD NARKOTYKÓW, wzięła od Jonasza klucze a następnie zamknęła drzwi mieszkania na klucz od środka, że nie dało się bez niego go otworzyć. Potem przystąpiła do wypędzania szatana ze swojej pociechy, czyli chodzeniu za Jonaszem po domu i modleniu się, polewaniu go wodą święconą itd. Szatan nie chciał Jonasza opuścić więc mu zamknąć się w pokoju i kazać matce się odpierdolić. Jonasz był nietrzeźwy i bardzo chciał wrócić na nadal trwający melanż, więc podjął decyzję, że wyjdzie sobie z mieszkania, z trzeciego piętra, po piorunochronie, który miał za oknem. Piorunochron okazał się być równie mało wytrzymały co model statku z nerdowskiej wystawy, więc Jonasz zjebał się na łeb na chodnik i umarł.
0.055761098861694