Spisany na garażu atempt liryczny.
Trochę cyniczny. Odrobinę ironiczny.
Inspirowany Artura Andrusa twórczością.
Opisujący zarazę się szerzącą.
Czarna przybłędo raz w życiu myta
Środkiem do pryskania żyta.
Ogryzku wypluty, wielomiesięczny.
Widać, żeś zrodzony po dwutysięcznym.
Życzę ci byś szkarado sczezł.
Twoje życie to farsa, cóż mogę ci rzec?
Najchętniej nic, bo dostałeś dobre geny,
A nie korzystasz z nich, proszę zejdź ze sceny.
tiktoka bywalcu, tiktoka wyznawco.
Przyjacielu głupoty, a mądrości oprawco.
Logiki depresjo, intelektu deficycie.
Z wiedzą nieobyty, niekompletny bycie.
Binarna cioto przyszłości pozbawiona
płci niepewna, a zadowolona.
Kuweto kota śmierdzącego
Z problemami układu wydalniczego.
Wietrze wiejący od rzyci pawiana chorego
Niosący destrukcję nawet nozdrzom bezdomnego.
Stęchlizny stężenia rekordzie niepobity
Smród twój niesie się po same świata szczyty.
Wylęgarnio wszelkiego robactwa
Synonimie choroby i partactwa.
Epicentrum błazenady. Skazo egzystencji
Niezgłębiona czeluść intelektualnej impotencji.
Maso ujemna, Nieuformowany elemencie
Personifikacjo rozkładu. Diabli agencie.
Świat ciebie nie chce i nie potrzebuje
Matka cię kocha, ale żałuje.
I na tym kończąc, nie przedłużając.
Kurwo jebana, nie uwłaczając.
I choć jadu tak dużo teraz wylałem,
To tak naprawdę mam wyjebane.
Sztuka dla sztuki, ot tak zwyczajnie.
Spisane na garażu, mam nadzieję że fajnie.