Przedwczoraj Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze (organ ONZ) uznał, że nie ma dowodów na to, aby Ukraina dopuściła się ludobójstwa na swych rosyjskojęzycznych obywatelach (co było pretekstem do wojny), a jednocześnie Rosja nie miała prawa do zbrojnej interwencji, która kosztuje życie osób cywilnych oraz spowodowała kryzys uchodźczy.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że ten wyrok nie ma znaczenia. Przecież, nie jest tak że wyślemy policję aby aresztować putina. Rosja zaś gwiżdże na taki wyrok i będzie kontynuować inwazję.
To jednak tylko pozory.
Po pierwsze - wyrok ma znaczenie polityczne. ONZ może teraz legalnie wysłać misję pokojową na Ukrainę albo nawet wykluczyć rosję ze swoich szeregów. Czy to zrobi? Na pewno nie, ale takie decyzje byłyby zgodne z prawem.
Po drugie - nikt w przestrzeni publicznej (jeśli nie chce łamać prawa) nie może przedstawiać rosji inaczej, jak agresora. Klienci i przyjaciele ruskiego satrapy muszą bardzo uważać na słowa.
Po trzecie - to tak zwany prejudykat, czyli wyrok który będzie podstawą do kolejnych wyroków. Jeśli Ukraina pozwie rosję o odszkodowania wojenne, ta nie będzie się mogła bronić tym, iż nie była agresorem oraz tym, iż nie niszczyła mienia na Ukrainie. Tak samo w wyrokach w sprawach indywidualnych - (np. przeciw putinowi, ławrowowi albo szojgu) oskarżeni też nie będą mogli się tym, iż rosja nie była agresorem i nikogo nie zaatakowała. Czyli - ten wyrok będzie podstawą do wszczynania kolejnych spraw przeciw rosji i jej władzom.
Ktoś mógłby powiedzieć - co z tego, że Ukraina wygra od rosji odszkodowanie? Co z tego, że kacapska elita zostanie skazana?
Ad1 - w ramach sankcji zabezpieczono m.in. część rezerw walutowych rosji. Ukraina będzie mogła żądać wypłaty reparacji właśnie z tych rezerw. Tak samo, jak z kwot które państwa ONZ będą płacić rosji za ropę, węgiel, czy gaz.
Ad2 - koniec wizyt zagranicznych ruskich oficjeli, koniec spotkań na szczycie. No chyba, że miałyby się odbywać w Moskwie, Mińsku albo Pekinie.
Dobrego wieczoru.