Historia matematyki

20
Kurwa jak ja nienawidzę matematyków... To nie są ludzie. To są jakieś wyższe formy pasożytów, co się żywią twoją porażką i cierpieniem. Wyhodowane w laboratorium stworzenia, którym w miejsce serca włożono dowód przez indukcję. Chore indywidua, co się brandzlują nad wzorem na objętość stożka i mają mokro jak tylko mogą kogoś złapać na jebanej pomyłce. Gościu przeliczy ci całe twoje życie w układzie kartezjańskim i jeszcze na końcu powie, że się nie zgadza, bo nie wyszło ładnie w słupku. Czują się jak arystokracja: „ja nie muszę nic tłumaczyć, przecież to oczywiste”. To jest kurwa ich ulubione zaklęcie. „TO OCZYWISTE”. Nie możesz zadawać pytań, bo jesteś debilem. Nie możesz zrozumieć, bo jesteś debilem. Nie możesz ich kwestionować, bo jesteś debilem. Jedyne, co możesz, to cierpieć i zapamiętać: epsilon > 0, delta > 0, ty < 0.

I co najgorsze oni to wszystko robią specjalnie. Jak ten mały skurwysyn Kevin co był sam w domu, projektują pułapki, które mają cię skrzywdzić nie tylko fizycznie, jakby to im jeszcze nie wystarczało. ONI CIE MUSZĄ PSYCHICZNIE ROZPIERDOLIĆ. Tylko zamiast cegły masz funkcję kwadratową, a zamiast rozgrzanej klamki, podchwytliwe założenie w treści zadania które, jak przegapisz, to jesteś jebanym idiotą i debilem, który z takim IQ nie powinien móc oddychać. Dosłownie – UCZĄ CIĘ WZORU, JEDNEGO KONKRETNEGO JEBANEGO WZORU. Masz go w głowie, kurwa wbity jak wyrok, a potem robią zadanie i nagle ten wzór to pułapka. Specjalnie tak zrobiona, żebyś się na nim wyjebał. „Haha, użyłeś wzoru? FRAJERZE! Powinieneś był zauważyć, że to wyjątek! Że tu jest dziedzina! Że tu funkcja nieciągła! Że tu x nie może być 0, bo jak tak, to mama ci umrze i dostajesz pałę.” Przecież „TO OCZYWISTE”.

I jeszcze te ich komentarze: „Matematyka jest prosta, nic nie trzeba kuć tylko zrozumieć”. A potem dają ci pierdolone zadanie z kolosa, które wygląda jakby było zrobione przez jakiegoś złamanego wykładowcę po rozwodzie, który chciał się zemścić na świecie za to, że jego żona okazała się kurwą. Coś w stylu: „Dana jest kula w przestrzeni sześciohiperwymiarowej, oblicz jak długo cień tej kuli rzucany przez wektor normalny do płaszczyzny symetrii będzie się poruszał jeśli wiatr wieje z zachodu.” No ZAJEBIŚCIE. Dzięki, już wszystko wiem.

I potem siedzisz na poprawce, obok ciebie pięciu innych zj*bów z pustym wzrokiem, a wykładowca z miną Buddy mówi: „przecież TO OCZYWISTE proste zadanie, wystarczyło pomyśleć.” No nie kurwa, wystarczyło być tobą, 60-letnim psycholem który spędził życie wśród logarytmów i teraz uważa, że ludzie są głupi, bo nie myślą w systemie szesnastkowym. Najgorsze jest to, że to się nigdy nie kończy. Matematycy w pracy? Robią rzeczy tak, żeby nikt inny ich nie zrozumiał. Jak masz coś zakodować, to oni podchodzą i mówią: „A dlaczego nie zastosowałeś transformacji Laplace’a?” A ty stoisz jak debil i nie wiesz, czy to jakaś funkcja, czy może typ karnego jeża z Wiedźmina.
Kurwa, jak ja nienawidzę matematyków. Każdy z nich to człowiek zagadka, ale nie ten taki śmieszny i fajny jak z Batmana – tylko taki, co cię jebie po psychice do końca życia. Chciałeś nauczyć się liczyć pierwiastki, a skończyłeś z PTSD od całek oznaczonych. I to ich wkurwiające powiedzenie, ta ich jebana mantra. "Matematyka to królowa nauk". CHYBA KURWA KRÓLOWA ZJEBÓW. Upiorna, zimna suka, co siedzi na tronie z ludzkich łez, z koroną z naszych porażek, otoczona swoimi dworzanami w postaci wykładowców z Aspergerem i Autyzmem, co nie wiedzą co to empatia, ale za to umieją udowodnić twierdzenie o naprzemiennej sumie Macierzy Kurwa Czegoś. Nie śpią. Nie jedzą. Nie pierdolą – bo są prawiczkami. Żywią się tylko twoją porażką i cierpieniem.

Ale ja już wiem. Ja przejrzałem system.
Wiem jak się obudzić z tego koszmaru.
Jak wyjść z tego jebanego Matrixa.
Na następnym kolokwium oddam pustą kartkę.
Przechytrzyłem tych skurwysynów, wygrałem.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.13147497177124