Tinder cz.18

29
Witam panów w części osiemnastej. Ostatnie trzy części dotyczyły pierwszego dnia "związku" z Asią, dziś w końcu przejdziemy, że tak powiem, dalej.
Nasz związek można powiedzieć że rozwijał się. Co dwa-trzy dni jeździłem do tej jej pierdolonej mieściny, wiele kilometrów, i kilka godzin od mojego domu. Już zacząłem się przyzwyczajać. Dom w którym odbywała się impreza okazał się być domem jej rodziców, którym Asia zajmowała się pod ich nieobecność, oni pojechali na wakacje czy gdzieś. Sama Asia właściwe miejsce zamieszkania miała niedaleko od domu starych, co było nawet lepszą miejscówką bo bliżej dworca kolejowego. Mieszkanie w którym mieszkała mieściło się na piętrze starego warsztatu samochodowego, ojciec był mechanikiem, i jak zaczynał swoją karierę to właśnie tam gdzie mieszkała Asia. Całkiem fajne mieszkanko jak na taką przeróbkę. Duże pokoje, fajna kuchnia, gdyby mnie ktoś związał oczy, zaprowadził tam i spytał gdzie jesteśmy to powiedziałbym że w jakimś bloku z nowego budownictwa, a nie w takim syfie, na jaki z zewnątrz wyglądał.
I jak wyglądał taki zwykły dzień gdy u niej byłem? Oglądaliśmy jakiś chujowy film, zazwyczaj komedię romantyczną, było jakieś buzi-buzi, było w zasadzie wszystko poza ruchańskiem i obiadem. Tak panowe, zdolności Asi były dosyć rozległe ale gotować ni chuja, nie umiała. Doprosić się o kanapkę to za dużo. W sumie teraz pytanie mnie naszło co ta Asia wpierdalała z rana na przykład, albo po robocie? Chuj ją wie. Wszystko stawało się dosyć monotonne, ale do czasu.
Otóż skądś tam miała przyjechać jakaś koleżanka Asi, zza gramanicy, czy z wakacji, nie pamiętam, ale była to jakaś dobra przyjaciółka i w związku z tym u Asi miała się odbyć impreza, miała przyjechać właśnie ta koleżanka, z chłopakiem, i wspomniani już Krysia ze Michałem, którzy jak się później okazało często do Asi wpadali, nie mieli się gdzie ruchać więc ruchali się u niej. Sam nie wiem co o tym myśleć. Ale zdarzało się że Krysia wpadała sama, i często Asia raczyła mnie fotami jak to razem z Krysią przytulają się w łożku. No dziwne to było i stety, niestety żadnych cycków na wierzchu nie było, trzeba było działać wyobraźnią.
Zostałem mianowany naczelnym kuchmistrzem imprezy. Miałem zrobić coś szybkiego i sytego. Kurwa, to nie takie łatwe. Wybór padł na carbonarę. Jaka to filozowia usmażyć boczek, dorzucić żółtko, śmietanę, ser, zamieszać, i gitara. No otóż kurwa jest. Nigdy nie umiałem oddzielić żółtka od białka. Ale na szczęście Asia umiała, jako jedną z niewielu kuchennych umiejętności jaką zdążyła posiąść. No to taka mała dygresja z mojej strony. Przejdźmy dalej.
Przyjechałem tego dnia, a była to chyba sobota, trochę wcześniej niż zwykle, Asia ogarniała mieszkanie, ja odpierdalałem ten makaron. Wódka już się chłodziła, Asia i jej towarzystwo nie wylewali za kołnierz. Przyszli te znajome, siedzimy, pijemy, wpierdalamy, te laski cos gadają, ja z tymi chłopakami coś gadam, takie pierdzieluchy. Później oczywiście wypad do tego speluno pierdolonego, które chyba do końca mojego żałosnego życia zapamiętam, ten kurwa dym, i to towarzystwo, no patrząc na te mordy to wpierdol klasycznie za darmo można było dostać. Ale robiło się późno. Za późno na pociąg. A zawsze Asia pilnowała żebym na pociąg zdążył, żebym na noc nie musiał zostawać, mimo moich usilnych nalegań. Tego dnia było inaczej. Gdy wybiła koło 1-2 w nocy rozpoczeliśmy operację zmywania się z tego pierdolnika, oczywiście na chatę do Asi, poza tą koleżanką co skądś wróciła, ona wracała do miasta, mieszkała tam gdzieś z tym chłopakiem. Gdy już poszła, Asia zadała mi pytanie które kompletnie wytrąciło mnie z równowagi. Był to w zasadzie rozkaz wydany w formie pytania. A brzmiał: "kupisz gumy?". Usłyszeć to było dziwnym uczuciem, takie dziwne podniecenie, połączone ze stresem, i z niewiadomo czym, ale ciężko powiedzieć czy to uczucie niegatywne czy poztywne. Bałem się może jak wypadnę, albo że jestem najebany albo zmęczony? Miało się to wkrótce okazać. Na razie chłopaki.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Tinder cz.17

12
Dobra, rozpędziłem się, możemy jechać dalej z tymi, kurwa, wypocinami.
Wróciłem z Asią do środka, do domu, można powiedzieć że już weszliśmy tam razem, a nie osobno. Nie powiem, fajnie było, bałem się tylko jednej rzeczy. Że wrócę do domu, wytrzeźwieję, i wszystko zniknie jak sen złoty, zresztą nie pierwszy raz. No ale chuj, narazie byłem tam, i było fajnie. Piliśmy nadal, śmialiśmy się i te tematy. Nie ogarniałem do końca co tam się dzieje, i o czym toczy się rozmowa, wychwyciłem tylko moment jak krysia kazała michałowi zamawiać ubera. O chuj chodzi? Co się kurwa odpierdala? Po jakieś chwili padła komenda "wychodzimy, uber przyjechał". No rzeczywiście jest, klasyczny uber, niebieska szkoda że fabia. Wsiadamy, w cztery osoby przypominam i to wcale nie najmniejsze!
Po chwili wszystko stało się jasne. Jedziemy do miejscowego klubu. O kurwa, przecież ja najebany jestem. Przecież ja tańczyć kurwa nie umiem. W ogóle byłem w szoku że w mieścinie gdzie jestem są jakieś kluby, w takiej kurwa mieścinie? Dechami zabitej? Przecież kilkanaście kilometrów dalej jest wielkie miasto. Ale wyobrażając sobie klub to nie myślcie o jakimś kurwa rasowym nocnym klubie, z bramkarzami, profesjonalnym DJ, i drinkami z palemkami. Bardziej na myśl przychodzi mi "speluno" z blok ekipy. Lokal mieścił się na piętrze takiego "pasażu", przynajmniej tak się to u mnie na osiedlu nazywa. Takiego pasażu z lat późniego gierka. Obok wejścia do klubu rzecz jasna monopolowy. Chujowe disco polo słyszalne było jakieś sto metrów dalej od klubu, gdzie wysiedliśmy z ubera. Po drodze do pasażu kilku najebanych mineliśmy. W dresach rzecz jasna. Byłem w szoku. Nie oceniajcie mnie źle, po prostu pochodzę z dużego miasta, i pewne rzeczy które występują tylko w mniejszych miejscowościach mogą mnie zaszokować.
Weszliśmy do tej kurwa speluny, pamiętam że dym trzeba było ręką odgarnąć żeby cokolwiek widzieć. Przypomniały mi się wtedy lata jak byłem w technikum, zamknęli nam palarnię, i wszyscy jarali w szatni, siekierę można było kurwa powiesić. Weszliśmy do lokalu i co, znowu pijemy, laski zamówiły jakieś modżajto, ja z tym michałem normalnie jakąś wódę, czy coś, już dokładnie nie pamiętam. I pojawił się problem. Asia chce tańczyć. Ja ni chuja nie umiem. Niby się mówi że co można tańczyć w klubie, w dodatku najebanym, ja natomiast uważam że nic nie jest takie łatwe jak się wydaje. Skakać i łapać za dupę umiem ale no co z tego.
Po jakimś czasie tego pseudo-tańca usiedliśmy, i znowu polecieliśmy w ślinę. A nikt mi nie mówił że to kurwa niebezpieczne. I kosztowne. Jakoś tak Asia chciała mnie pocałować z zaskoczenia, a ja byłem w złej pozycji, i przywaliła swoim zębem w mój. Kurwa, ukruszył się pierdolony. Nie miał kurwa kiedy. Nie bolało, może wskutek dawki alkoholu, a może czegoś innego, ale spowodowało jakiś tam dyskomfort. I pojawił się następny problem. Ostatni pociąg z tej kurwa mieściny wyjeżdzał koło 22:50, a Asia nie była skora mnie nocować, teraz jednak myślę że gdybym go przegapił to nie byłoby problemu. Nalegałem więc na zakończenie spotkania. Wstaliśmy, Asia odprowadziła mnie na dworzec, pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Tyle z zabawy tego dnia. Ale nie był to koniec przygody z Asią ani koniec tego dnia.
Dworzec o tej porze może być śmiertelnie niebezpiecznym miejscem, zwłaszcza dla samotnego, najebanego, i pochodzącego z innego miasta. Poza mną siedziało tam jeszcze ze dwóch ludzi, a na drugim peronie widzę jak kilku pijanych typów rzuca kurwami, i szuka zaczepki. Jak nic przyjdą do mnie. Co wtedy? Na szczęście jakoś mnie ominęli, nawet nie podchodzili. Pociąg 22:50, w domu byłem grubo po 24. Ale był to fajny dzień. Popiłem, polizałem, kawałek zęba straciłem, ogólnie wychodziło na plus, oczywiście nie finansowy. A w dodatku Asia była chętna na następne spotkania. Wszystko szło dobrze. Może w końcu porucham? Zakutaszę? Tak wtedy myślałem. Trzymajcie się.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Tinder cz.16

23
Witam w części szesnastej. Przypomnę szybko na czym skończyliśmy, i płynnie przejdziemy do rzeczy.
A więc impreza sobie trwała, a dziewczyna na którą miałem "chrapkę" poszła właśnie zapalić, posprzątać, czy chuj ją jeden wie co. A w środku zostałem ja, z Krysią, i z Michałem. I ta Krysia cała pierdolona tak na mnie patrzy, i mówi. I to nie takim zwykłym głosem jak dziewczyna w wieku 22-23 lat. Takim bardzo agresywnym. Jakbym miał iść kiedyś ciemną doliną i spotkać po drodze kolesia chcącego mnie skroić z kasy, to pewnie żądając bym opróźnił kieszenie, użyłby tonu głosu jakiego użyła wtedy Krysia, a przynajmniej bardzo podobnego. Powiedziała mi coś w stylu: "Wiesz że podobasz się Asi?", nie pamiętam tylko czy było to pytanie czy stwierdzenie. Nie powiem, jako domorosły przegryw byłem tym niemało zaskoczony, i zmieszany wręcz, odparłem więc jak typowa spierdolina: "hehe, nie, no co ty, hehe". Sytuacja stawała się surrealistyczna. Wszystko było takie nierealne, w żadnych moich planach, ani w fantazjach, ani w opowieściach znajomych nie słyszałem czegoś podobnego co mogło przypominać sytuację przed którą postawiła mnie Krysia.
Po moich słowach Krysia zaczęła mówić coś w stylu "siedzisz tu z nami, pijesz, widać że fajny chłopak jesteś, Asia to moja przyjaciółka, i coś tam", na te słowa odpowiadałem równie dennie jak na poprzednie "eee, jaki tam fajny, hehe" czy coś. Krysia jeszcze kilka razy powiedziała coś takiego, a mnie kończyły się durne odpowiedzi, i nieśmieszne odzywki, i po tym czasie nastała taka dłuższa chwila niezręcznej ciszy, w trakcie której Krysia ze swoim fagasem Michałem tak dziwnie się na mnie patrzyli, jakby mnie przynajmniej zajebać chcieli. O co tu kurwa chodzi? Pewnie takie pytania chodziły mi wtedy po głowie. Tak naprawdę pewnie Krysia i Michał patrzyli jakiego niedorozwiniętego debila z jednym chromosomem za dużo mają przed sobą. Idź do niej! - Powiedziała Krysia, dodając być może na końcu wyrażenie "kurwa twoja mać!". Nie wiem, może myślicie sobie teraz o mnie tak jak wtedy Krysia "co za kurwa przychlast, nic, tylko wpierdolić". I pewnie macie racje. Ale stwierdzenie że komuś się mogę podobać i że ukartował taką imprezę i takie spotkanie, i w ogóle żeby mnie jakoś podejść wydawało mi się co najmniej niemożliwe, a nie oszukujmy się, z perspektywy czasu widzę że to jeden wielki spisek mający na celu usidlenie mnie. Także od tamtego dnia noszę foliową czapeczkę.
No ale wróćmy do meritum zagadnienia. Postanowiłem zrobić to co kazała mi Krysia. Oczywiście jako przesądna pizda wierzę w cudowną moc jaki daje "szot na odwagę". Jak pierdolniesz takiego to do kurwy zagadasz by cię obsłużyła za darmo. Serio kurwa. Ale Asia kurwą nie była, i odwagi mi wcale nie przybyło. Przybyło za to niewątpliwie potu na czole. No bo co ja mam zrobić? Wyjść, powiedzieć: "eee, bo wiesz, bo tego, bo K-k-k-k-krysia mówiła że ci się podobam"? No tak bym nie zrobił, kompromitacja.
Więc wyszedłem, i powiedziałem że też zapalę xd. Tak, oklaski kurwa dla odważnego, normalnie kurwa Leonidas dałby mi się w dupę wydymać. Zapaliliśmy. Pogadaliśmy jaki ładny śnieg mamy tego lata, i jak to wysoko szybują te kurczaki-nieloty. Ale powiem wam szczerze, bardziej niż reakcji Asi na moje "próby" bałem się kompromitacji przed Krysią i Michałem, zwłaszcza tym drugim który mógł wziąć mnie za normalnego, ogarniętego chłopaka. Więc spytałem. Mogę cię pocałować? - pomyślałem że zapytanie Sylwii o chodzenie niby zadziałało, ale z uwagi na towarzystwo trzeba zadać "dojrzalsze" i bardziej "bezpośrednie" pytanie. Asia może kiwnęła głową, a może tylko mrugnęła oczami na "tak". I tak rozpoczeła się moja przygoda z Asią. Ale to nie był koniec dnia. Asia okazała się być bardziej imprezowa niż przypuszczałem. Ale o tym kiedy indziej. Trzymajcie się i wypierdalam.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Tinder cz.15

34
Wybiła najwyższa godzina, i nastał czas na część piętnastą. Muszę was przeprosić za moją absencję, chwilę niedomagałem, później praca, później święta, i jakoś czasu nie było, no ale już jest, więc zaczynajmy.
Tak jak mówiłem, jechałem pociągiem, i zgodnie z poradą przekazaną mi przez Joannę wysiadłem na stacji o jednoczłonowej nazwie. Dopiero gdy wysiadłem to zdałem sobie sprawę w jakiej okolicy się znalazłem. Gdyby idąc przejściem podziemnym pod torami, drogę przestąpiło mi kilku chłopa i któryś powiedział "you came to the wrong neighborhood fool" to wcale bym się kurwa nie zdziwił. Oj nie. Serce biło szybciej. Już bardziej od możliwości obskoczenia wpierdolu niż od imprezy na którą zmierzałem. A przypominam że godzina była dość wczesna (koło 14-15), więc nadal było jasno. Co tam się kurwa dzieje po zmroku? Tego też się miałem niedługo dowiedzieć. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Wpisałem sobie w nawigację adres dokąd zmierzałem. Kurwa, jakieś dwa kilometry, no ja pierdole. I jeszcze telefon każe mi iść jakimiś krzaczorami. No jak nic banda meneli wyrucha mnie w kolejarza, na ostro. Ale szedłem dalej. Ujrzałem wtedy sklep o którym istnieniu dawno już zapomniałem, nawet myślałem że już polikwidowali wszystkie w pizdu. Mianowicie "Społem". Ostatni w mojej okolicy zamkli z 10 lat wcześniej. No ale to nieistotne, przejdźmy dalej.
Doszedłem w końcu do małego skrzyżowania na którym miałem skręcić w uliczkę w lewo. Dotarło do mnie wtedy że w tak wysokich sferach jeszcze się nie obracałem. Nie były to może jakieś wille z basenem, ale napewno nie były to domy z lat 50. z grzybem na ścianie, grzane piecem kaflowym, o nie. Samochodu starszego niż 5-6 lat nie zobaczyłem (a trochę się znam). Jakieś osiedle dawnej mafii? Handlowców powiązanych z tym społemem? Domy księży z kościoła niedaleko? Tak wiele pytań.
Doszedłem w końcu pod wskazany adres. Dom swoją, powiedzmy, "jakością" pasował do reszty. Na podjeździe Skoda Superb, i audi A4 B9. Kurwa, gdzie ja taki prosty chłopak po technikum, bez prawa jazdy, i mieszkający z mamą do takich ludzi z wyższych sfer?
Stoję pod tą furtką, a tam cisza. Żadnych ludziów nie widać, żadnych dymów z grila. No tak, wydywali mnie. Tak podpowiadała mi moja przegrywiasta natura. Znów oszukany przez los. Ale umysł podpowiedział co innego: "Może byś kurwa zadzwonił, może siedzą z tyłu na jakimś tarasie?". I tak zrobiłem. Tak, tak M, już idę - powiedziała Asia przez telefon. Za chwilę przyszła, ubrana z tego co pamiętam, w jasną sukienkę w kwiatki. No fajnie wyglądała. Buzi na powitanie, i prowadzi mnie na tył domu, gdzie faktycznie znajdował się taras, a na nim grill. Obok grila stoi stół z jakimiś talerzami, i mięsem rzecz jasna. Żeby zbyt ekskluzywnie nie było to basenu brakowało. Obok stołu stoi koleżanka Asi - nazwijmy ją Krysia, a koło grilla jej chłopak - powiedzmy że Michał. Trafiłem do konserwatywnego grona gdzie każda płeć robi to co jej przypisano. Przywitałem się ze znajomymi Asi, i jak to zwykle bywa, dziewczyny poszły do domu robić jakieś sałatki pierdolone, a ja stałem z tym michałem, poczęstowany przez niego browarem. Taki w sumie spoko chłopak, ale dużo pierdolił o meczach, blantach, imprezach, i jakiś raperach zajebanych, nie moje klimaty, ale nie dla Michałowego towarzystwa tam przyszedłem (o dziwo!). Tak jest drodzy czytelnicy, okoliczności nie sprzyjały robieniu Michałowi lachy koło grilla na tarasie.
Dziewczyny wróciły, impreza się zaczeła, pijemy browary, ktoś tam jakąś wódę wyjął, to też pijemy, jedzenie się zrobiło, siedzimy, wpierdalamy, znowu pijemy, co jakiś czas palimy (zwykłe fajki oczywiście, jakieś zielsko to nie moje klimaty), za jakiś czas impreza przeniosła się jednak do środka. Robimy to samo co na zewnątrz, czyli pijemy i wpierdalamy, i tu dochodzimy do punktu kulminacyjnego, którego oczywiście dziś nie dokończę xd. Mianowicie w pewnym momencie Asia wyszła na zewnątrz, zapalić czy coś, a ja zostałem zapytany przez Krysię o jedną rzecz. I to tyle.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Tinder cz.14

30
Czas zacząć część czternastą. Nie pierdoląc duży zaczynajmy.
Przypomnę że koniec poprzedniej części nastąpił w momencie jak umówiłem się z Asią, jak ją nazwaliśmy, na wspólne wyjście do "kina w plenerze" czy jak tam to wydarzenie się nazywało. Był to po prostu jakiś rzutnik ustawiony w parku, czy innym amfiteatrze, na którym puszczano film. No umówiliśmy się, wszystko miło, ale kurwa szybko się okazało że stężenie matek z jebniętymi, drącymi japę dziećmi przekracza wszelkie kurwa normy, toteż oglądanie filmu w takiej atmosferze mija się kompletnie z celem. Asia zaproponowała więc pójście na pizzę, do jakieś nieodległej pizzerii, w której kiedyś ponoć była. Od razu zapaliła mi się czerwona lampka, prawie nigdy z pizzy nie wynikło nic dobrego xd. Ale chuj, poszliśmy. Było całkiem miło, sympatycznie, gitara. Tak wyglądało nasze drugie spotkanie.
Niedługo później miało dojść do trzeciego. Tym razem podkreśliłem że to już nie będzie zwykłe spotkanie, to będzie randka. Ktoś mógłby spytać "a co to kurwa za różnica?". Otóż zasadnicza różnica jest taka że żadnych różnic nie ma, ale chciałem dać Asi do zrozumienia o co mi chodzi. Nie wiem czy takie rzeczy się powinno pokreślać, czy też może Asi chodziło o to samo o co mi, bo z tego co pamiętam na słowa że to będzie randka jakoś specjalnie nie zareagowała. No ale chuj, poszliśmy na tą randkę, zjedliśmy coś dobrego, potem spacer po pseudo-starówce mojego miasta, było miło, nie powiem, ale nic się jeszcze nie wydarzyło. Ot, odprowadziłem ją na tramwaj, na koniec buzi w polik, nic takiego.
Wszystko jednak miało się zmienić z naszym następnym spotkaniem. Otóż dostałem od Asi zaproszenie. Nie byle gdzie, bo do jej domu, na grilla, na którym miała być jej koleżanka (w pewnym sensie jebnięta jak się później okazało, ale nieważne), wraz ze swoim trochę patologicznym chłopakiem. Istniał jeden tylko problem. Asia mieszkała daleko. Mieszkała w miejscowości leżącej dokładnie po drugiej stronie mojego miasta, jakieś 30km w linii prostej, mniej więcej. Podróż komunikacją to jakieś dwie-trzy przesiadki, tramwaj, autobus, pociąg, i pomiędzy tramwajem i autobusem może znowu autobus. Wyszła wtedy moja spierdolona natura. Może to jakieś jaja? Może dostanę wpierdol, zabiorą mi kasę, i jeszcze wyruchają w dupę w kolejarza. Muszę dodać że swego czasu głównym towarem eksportowym miejscowości w której mieszkała Asia była zorganizowana przestępczość. Czy to prawda że takiego przegrywa taka fajna (przynajmniej w moim mniemaniu) laska zaprasza do siebie? W sumie widziałem ją dopiero trzy razy. Jeszcze wyszedł kolejny problem, sam na sam z nią mogłem udawać w miarę ogarniętego, ale w większym gronie (a cztery osoby to już większe grono wg mnie) tak łatwo już nie ma. Wszystko może pójść nie tak jak powinno. Kurwa! Co robić? Ale chuj w dupę, nie miałem nic do stracenia, pojechałem. A może będzie fajnie? Kupiłem kilka piw, bo nic innego Asia nie kazała mi zabierać. Miałem być na miejscu koło godziny 15, z tego co pamiętam. Była sobota, było ciepło.
Łapy się trzęsą, emocje sięgają zenitu, i gdy miałem już wsiadać w ostatni środek transportu wyszła na jaw straszliwa prawda. Chuj wie z jakiego powodu, nie dogoliłem swojej krzywej mordy. Taki wstyd. Do tej pory pamiętam jak latałem po kioskach szukając jakieś najtańszej maszynki, i jak w dworcowym, obsranym i obeszczanym kiblu dogalałem te kilkanaście włosów, na sucho rzecz jasna. Dalej było jeszcze gorzej. Jeśli są w tym kraju rzeczy których szczerze nienawidze to te pierdolone, zajebane pociągi. Jakby mnie na długość ręki dopuścili do tych co to wymyślali to bym kurwa wziął i zajebał. No kurwa, nigdy kurwa nie wiem czy wsiadłem do właściwego. Tak patrzę na ten jebany bilet, i na pociąg, i nie mogę kurwa znaleźć elementów wspólnych. Czy to ten czy nie ten, chuj go wie. Ale wsiadłem, to był ten, okazało się później że z tej stacji inaczej się nie da jechać, niż tam gdzie zmierzałem. I tu ciach, pauza, do następnego razu.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Tinder cz.13

55
Witam ze szczęśliwą częścią trzynastą. Wiem że pisałem że niby wrzucę coś dopiero jutro, ale życie jest zaskakujące i znalazłem czas dzisiaj. Bez przedłużania kontynuujmy kinową przygodę.
Jak mówiłem udało mi się zaprosić do kina jedną z tinderowych lasek. Na wstępie żeby rozwiać wszelkie wątpliwości muszę poruszyć jedną kwestię. Można powiedzieć że erosomańską xd. Lubię grube laski. I nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi mi o jakieś ulane grubasy, jeżdzące na wózkach, i wpierdalające big maca z colą light bo są na diecie. Co to to nie. Chodzi mi o dziewczyny z nadwagą, nie małą ale też nie dużą. Nie wiem skąd ten fetysz no ale już tak mam, że lubię wielkie cycuchy, i dużą dupę. Kobitę musi być za co złapać, jak to powiedział jeden z patologicznych bohaterów polskiego serialu przełomu stuleci. smakosz wolskiego kafara. No ale przejdźmy dalej.
Pojawił się problem na co taką dziewczynę zabrać? Nocny maraton władcy pierścieni w wersji reżyserskiej odpadał, nie wiem czy bym tyle wytrzymał, chociaż kiedyś chciałbym pójść. Jakiś horror też nie był dobrym pomysłem, na pierwszy rzut oka niby dobry pomysł, bo wiadomo, potfury, i tak dalej, ale wstyd by był gdyby się okazało że boję się bardziej od owej dziewczyny. Został mi zatem najbardziej uniwersalny wybór. Komedia. Ale nie jakaś romantyczna, polska super-duper-produkcja, wiejąca chujem na kilometr, z karolakiem w roli głównej. Chodzi mi o zwykłą komedię.
Wybrałem jeden film, ale spojrzałem tylko na plakat co okazało się być ryzykownym posunięciem, ale niechcący trafiłem w dziesiątkę. Zaproponowałem owy film, dziewczyna się zgodziła, wszystko było dogadane. Tytułu filmu nie pamiętam, była to jakaś amerykańska komedia, o grubej lasce, co ma kompleksy i tak dalej, postanawia schudnąć, idzie na siłownię, coś tam kurwa, czary mary, hop siup, zmiana dup, jakaś maszyna wciągła jej włosy, i w magiczny sposób zmienia się w chudą laskę. Ale coś tam dalej wynika, że znowu jest gruba. Morał tej historii był ogólnie taki że czy gruba czy chuda, to ją wszyscy lubią, znajduje sobie faceta, i takie pierdolenie. Nie pamiętam nawet czy to było śmieszne czy nie, to już mniej istotne.
Spotkaliśmy się w tym kinie, dziewczyna doskonale odpowiadała moim preferencjom o których wspomniałem wcześniej, tą laskę nazwiemy "Joanna". Była nieco niższa ode mnie, czyli dosyć wysoka, tak jak mówiłem, byłoby za co złapać i czym się pobawić, poduszka też nie byłaby potrzebna, pamiętam też że była wtedy bardzo uśmiechnięta, i bardzo kaszląca, ale to akurat od fajków, sam palę, i paliłem, także nie był to żaden problem. Przyszła do tego kina, gadamy, wzieliśmy po browarze, wypiliśmy, wchodzimy na salę, już na filmie za bardzo żadnej bajery nie było. Pamiętam jedynie że byłem bardzo zestresowany czy mojej, można powiedzieć, "wybrance" film się spodoba. Jak się okazało był to strzał w dziesiątkę. Asia na punkcie swojej tuszy miała pewne kompleksy, a ten film był w przypadku jej "problemu" bardzo pozytywny, co przełożyło się niewątpliwie na to że udało mi się tego dnia osiągnąc sukces. A raczej był to początek sukcesu.
Odprowadziłem ją na autobus, mój jechał w przeciwną stronę. I co odkryłem. Wiadomość na tinderze, a tam link do jej facebooka. Wiedziałem wtedy że nie skończy się to na tradycyjnym "fajnie było, ale to nie to", tylko że znajomość przechodzi na wyższy etap. Już nie chciała być dla mnie randomem z tindera, z dwoma zdjęciami i lewym wiekiem. Mogłem poznać ją "dogłębniej". Jeszcze jak wracałem do domu to sporo pisaliśmy, ale przez następne kilka dni nastąpił jakiś odlot z tym pisaniem, nawet zauważyłem u siebie jakieś symptomy uzależnienia. Rano messenger, w pracy, po pracy, w autobusie, przed snem nawet kurwa. Szybko umówiliśmy się na następne spotkanie, tym razem był to wypad do kina w plenerze, organizowanym przez kilka dzielnic mojego miasta. Ale o tym następnym razem. Pozdro, trzymajcie się.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Tinder cz.12

58
Jedziemy z kolejną częścią, jakoś tak się rozpisałem ostatnio, ale nie przyzwyczajajcie się, po prostu miałem trochę wolnego czasu który mogłem przeznaczyć na to co lubię, na pisanie.
W związku z komentarzami pod ostatnią wrzutą muszę na wstępie poruszyć dwie sprawy, które chyba nie dość podkreśliłem. Po pierwsze, historie tu przedstawione miały miejsce kilka lat temu, nie są to historie z wczoraj, czy z przed tygodnia. Punkt drugi i najważniejszy, który trochę wiąże się z tym pierwszym, nie będę nikogo przekonywał czy historie tu przedstawione miały faktycznie miejsce, nie będę pierdolił że "gwarantuje wam że historia autentyk", albo "ziomuś, to szczera prawda", tak nie będzie. Osąd zostawiam wam, tak samo jak osąd co do mojego zachowania, i sposobu realizacji moich celów. No to tyle. Jedziemy.
Otóż w wyniku kilku ostatnich spotkań doszło do pewnej zmiany moich celów jakie postawiłem sobie korzystając z tej chujowej aplikacji randkowej. A nawet może nie celów, a wogóle sensu używania tindera. Metoda na kłamstwa okazała się kompletnie nieskuteczna (no, poza przypadkiem agnieszki, ale jak to mówią, nawet zezowatej zośce czasem chuj się trafi). Do tej pory cele używania tindera były zasadniczo trzy:
1. Złudna nadzieja na zaruchanie/lizanie się z laskami.
2. Ciekawość co się wydarzy.
3. Potrzeba wyjścia z piwnicy do ludzi
Chyba dobra kolejność. Cele chujowe, kosztowne, a przede wszystkim już mnie to zaczęło nudzić. Bo ile można pizzę wpierdalać z jakimiś mało kontaktowymi loszkami? Każdy by kurwa wymiękł. A grubasem nie jestem, to tym bardziej. Postanowiłem zmienić klasyczną, i wypróbowaną już formułę pizzy na coś nowego. Coś co sprawi mi przyjemność, odsieje naciągaczki na pizzę, i ewentualnie zwiększy moje szanse na udany wieczór.
Wiele pomysłów zakołatało mi w mojej pustej głowie, powiem szczerze że echo było głośniejsze niż w jakieś jaskini raj, czy innej kadzielni (akurat z kielc nie jestem, ale bardzo fajne miasto, pozdrawiam). Od razu rzucił mi się jeden: kino. Kurwa, że też wcześniej na to nie wpadłem. Lubię oglądać filmy. Bywały czasy że oglądałem ich po kilka dziennie. I to nie tylko dla rozrywki sensu stricte, a zdarzało mi się podziwiać ich "formę artystyczną". No ale jakoś tak się złożyło że wśród moich znajomych wielu kinomaniaków nie było, a do kina samemu jakoś mi głupio było chodzić, więc byłem zdany na jakieś cda czy inne netflixy, czasem nawet zwykłym telewizorem nie pogardziłem. A teraz pomyślałem że mógłbym z taką loszką iść do kina, na jakiś fajny film, szpanować jakim to nie jestem kinomaniakiem, i co ważnie nie było by to kłamstwo. Kurwa, moje podniecenie perspektywą pójścia do kina z dziewczyną, jak na jakąś randkę, sięgneło zenitu. Może w końcu dowiedziałbym się co to za różnica w pójsciu na film, a pójsciu do kina? Aż sam sobie zazdrościłem swojej genialności. Seks na własną rękę stał się jeszcze przyjemniejszy, w końcu robiłem to z kimś niesamowicie mądrym xd.
Ale wystarczy tego słodzenia, trzeba było zakasać rękawy i, jak to mówią, jechać z tematem. Ze zdziwieniem zaobserwowałem że laski, na pizzę zasadniczo chętne, do kina mają stosunek znacznie bardziej sceptyczny. Z czego to wynika, nie wiem i nawet się nie domyślam. No chuj wie dlaczego tak było, ale tak było. Jeszcze co do plusów kina to jest, nie ukrywajmy, tańsze niż pizza, a zabawy starczy na dłużej. W końcu po jakimś dłuższym czasie poszukiwań (nie pamiętam dokładnie ile, może 2, może 4 tygodnie), udało mi się znaleźć chętną na kino dziewczynę. Doskonale ją pamiętam. Jak się nazywała, skąd była, i jak wyglądała. Dlaczego moja pamięć w jej przypadku nie szwankuje dowiecie się za jakiś czas, w kolejnej części. Trzymajcie się.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.12412214279175