Była wielka wojna o pieniądze. Po obaleniu Serdyukowa wszystkie BTRZ zostały przejęte przez UVZ, który był już prywatnym przedsiębiorstwem. Czyli w gruncie rzeczy nic się nie zmieniło. Wszystkie pieniądze, w tym te wygenerowane przez kontrakty eksportowe dla Białych Orłów, trafiły do kieszeni UVZ, a raczej Czemezowa. Nie wiadomo, jakie są jego ustalenia z Shoigu w sprawie podziału dochodów. Ale zarówno Ministerstwo Obrony, jak i Rostec to dwie kieszenie należące do tej samej marynarki - putinowskiej.
Krótko mówiąc, system pracy BTRZ i wszelkie możliwości szybkiej i taniej naprawy sprzętu zostały zniszczone już dawno temu i nie ma planów ich odrodzenia. Naprawy stały się teraz bardzo kosztowne. W rzeczywistości jest to po prostu sposób na transfer pieniędzy z budżetu państwa do prywatnych kieszeni. Co do maszyn...
Tutaj jest jeszcze smutniej. Stare zapasy w magazynach, o których wspomniałem wyżej, są skończone. We współczesnej Rosji uzupełniano je łyżeczką na godzinę. Nikt z nikim na poważnie nie szedł na wojnę. A koszt tych komponentów bardzo wzrósł. Wynika to również z faktu, że jest to niska objętość.
Jeśli wcześniej te same diesle czołgowe były aktywnie wykorzystywane w gospodarce narodowej, dziś - alas. Ich charakterystyka, w szczególności okres eksploatacji, zużycie paliwa i koszty w żaden sposób nie odpowiadają tej gospodarce narodowej. Dlatego ich wydajność jest minimalna. Idzie tylko o zamówienie obrony państwa na czołgi (czyli kilkadziesiąt sztuk rocznie).
Zakupy komponentów do magazynów od wielu lat niemal nie wchodzą w grę. Oczywiście pewne ilości podzespołów zostały zakupione, ale nie na tyle, aby podtrzymać naprawy w przypadku dużej wojny. Tego właśnie jesteśmy teraz świadkami.
Przyznaję, że w przypadku starych silników o mocy 840 KM. Zakładam, że mają jeszcze jakiś zapas starych dział 2A46M do czołgów T-72B, celowników 1A40, dalmierza TPD-1K (do tych samych czołgów T-72B), ale do nowych, zmodernizowanych pojazdów - nic. Nie ma zapasowych silników 1000 i 1130 KM, nie ma celowników termowizyjnych Essa, Plisa, Sosna-U. Nie ma zapasów spawanych wieżyczek do T-90A.
Teraz o niedoborze luf dla artylerii, zwłaszcza dla haubic samobieżnych. Ma to największe znaczenie w przypadku 2S19 Msta-S. Maszyna ta została przyjęta do służby tuż przed upadkiem ZSRR. Liczba maszyn wykonanych w latach 1989 - 90, przez inercję, jest nadal. Za czasów Putina prawie nie produkowano nowych - były zamówienia na praktycznie fragmentaryczne maszyny.
Z wymiennymi lufami był ten sam problem. Po prostu nie mieli wystarczająco dużo czasu na ich wykonanie. A potem ich główni producenci - Barrikady i Motovilikha - zostali zniszczeni i zbankrutowali.
Dokumentacja projektowa tego systemu została pozyskana przez Zavod No.9 (choć nie do końca legalną drogą). Obecnie jest głównym producentem luf. Firma ta, jak łatwo się domyślić, jest częścią UVZ i Rostecu.
Ale Zavod nr 9 nie może normalnie produkować, bo są ogromne problemy z kęsami [Kęs - półwyrób stalowy o przekroju kwadratowym. Z kęsów w drodze obróbki przez walcowanie otrzymuje się wyroby gotowe, jak: walcówkę, pręty, rury, blachy i różne kształtowniki /Wikipedia/]. Jakość metalu jest bardzo słaba. Zakłady artyleryjskie musiały być zaopatrywane w kęsy przez Ruspetsstal, którego smutny los został dobrze opisany przez dziennikarzy. Ponadto, w pogoni za rentownością, wszystkie rosyjskie przedsiębiorstwa metalurgiczne zrezygnowały z pieców martenowskich. A to właśnie piece z otwartym paleniskiem są potrzebne do produkcji jakościowej stali armatniej. lufy wykonane są z tzw. "cichych stali", które bardzo długo się warzą. Nie jest to opłacalne. I nie jest to przyjazne dla środowiska. Dlatego wszystkie takie zakłady produkcyjne w Rosji zostały zniszczone.