Akademicka rzeczywistość po wprowadzeniu polityki progresywnej vol. 5

50
Na studiach III stopnia miałam przedmiot "Etyka badań naukowych" - ten sam, na który jeszcze parę lat temu uczęszczałam z wolnej stopy chcąc poszerzyć wiedzę w zakresie badania gier. Jednak po wprowadzeniu polityki progresywnej zaczął on przebiegać zupełnie inaczej, niż zapamiętałam. Tym razem mocno poruszana była tematyka dyskryminacji mniejszości w badaniach naukowych oraz tego, jak je prowadzić, aby nie urazić uczuć osób badanych i nie stygmatyzować ich.

Naszym pierwszym gościem na zajęciach była kobieta, która robiła doktorat grantowy finansowany ze środków Unii Europejskiej dotyczący marginalizacji kobiet na szczeblu administracyjno-obyczajowym w kilku europejskich krajach poprzez... automatyczne przyjmowanie nazwiska kobiety po mężu. Na samym początku prowadzonej prezentacji jeszcze to nie wyglądało tak źle, ale z każdą minutą przybierało coraz bardziej niepokojący ton i było bardzo podkreślane: zniewolenie kobiet przez patriarchat; dominacji mężczyzn na stanowiskach kierowniczych w urzędach i innych organach administracyjnych; mężczyźni na szczycie hierarchii w kościołach i brak kobiet księży, biskupów i papieży; obyczajowy przymus przyjmowania przez kobiety nazwiska po mężu lub podwójnego oraz (to chyba była jedna z najbardziej szokujących mnie kwestii) padło sformułowanie, że teraz mężczyźni powinni kobietom odpłacić stulecia przymuszania do przyjmowania ich nazwisk lub podwójnych i powinna nastąpić zamiana ról, gdzie mężczyźni przyjmowaliby od teraz automatycznie nazwiska kobiet lub podwójne.

Doktorantka mocno podkreślała, że problem jest nie tylko w naszym kraju i jest to symboliczny sposób podporządkowywania sobie kobiet - że tak uważa większość młodych badanych przez nią respodentek i najwidoczniejsze jest to w grupie 15-25, a następnie 26-35 lat. Dopiero w kolejnych przedziałach wiekowych (36-45 lat i 46-55 lat) odsetek ten znacznie spada, zaś dla grup badanych 56-65 lat oraz 66-75+ lat wyniósł on okrągłe zero. Po czym padła bardzo "ciekawa" hipoteza, jaką wysnuła badaczka: że na podstawie tych wyników widać, jak rośnie uzależnienie kobiet od mężczyzn. W swoich badaniach przeprowadziła jeszcze korelację pomiędzy długością noszonego przez mężczyzn nazwiska a odczuwaniem pewności siebie i decyzyjności za los rodziny.

Z uzyskanych wyników wysnuła wnioski, że kobiety noszące dłuższy czas nazwisko po mężu znacznie częściej mierzą swoją wartość przez pryzmat swoich partnerów, są mniej decyzyjne i czują się bardziej uzależnione od męża, a także bardziej boją się opinii innych na swój temat, jeśli miałyby podjąć decyzję o zakończeniu małżeństwa. Podkreślała, że jest to bardziej widoczne u kobiet, które noszą pojedyncze nazwisko, niż u tych, które zdecydowały się na podwójne, ale w najlepszej sytuacji są singielki i osoby żyjące z partnerem bez małżeństwa. Kolejnym czynnikiem, który wpłynął na wysnucie takich idei, był staż małżeństwa - z jej badań wynikało, że im dłużej w małżeństwie są kobiety, tym mniejszą potrzebę wyrażają, aby zmienić swoje życie. Również starsze panie (po 56 roku), wśród których żadna nie uznała przyjmowania nazwiska męża za uwłaczające czy niesprawiedliwe wobec kobiet, nie było respondentek, które czuły potrzebę zmiany tego obyczaju w urzędach. Wniosek badaczki był taki, że... one już są przez tyle lat zniewolone, że nie zauważają już problemu, bo tak bardzo pogodził się z tym i widać to było na przykładzie młodszych kobiet.

W czasie dyskusji, po zakończeniu prezentacji, zadałam pytanie, czy wzięła pod uwagę to, że starsze kobiety wychowały się w zupełnie innych czasach, niż te młodsze, że panowała inna sytuacja polityczna i gospodarcza, że wtedy wartości rodzinne były bardziej cenione, niż teraz i że były zupełnie inne obyczaje. Odpowiedziała mi, że gdyby miały taki dostęp do informacji i możliwość szerzenia idei równości, jak w dzisiejszych czasach, postąpiłyby podobnie, bo właśnie od takich z pozoru małych rzeczy zaczyna się społeczne przyzwolenie na uciskanie konkretnej grupy.
Akademicka rzeczywistość po wprowadzeniu polityki progresywnej vol. 5
0.042826890945435