Dzisiaj kolejne części afery o SKOKach
Polityka
1 r
14
Poprzednia część: https://jbzd.com.pl/obr/3294099/lecimy-dalej-z-pisowskimi-miernotami
> Co jeszcze gorsza: Adrian, podobnie jak cała Partia, gęsto odwoływali się w tych wyborach do „spuścizny Lecha Kaczyńskiego”. A z faktu pracy w jego Kancelarii w ogóle robił jakąś cnotę. Tymczasem Lech Kaczyński, był jedną z pięciu-dziesięciu najbardziej umoczonych w SKOK-ach osób w całym kraju. Założycielem SKOK-ów. Osobistym przyjacielem innych założycieli. Prezydentem, który dwukrotnie próbował przepchnąć ustawę dającą kolegom totalną władzę i możliwość defraudacji środków spółdzielców. Oraz prezydentem, który celowo opóźnił wprowadzenie nadzoru o trzy lata.
> Krótko mówiąc: afera SKOK groziła Partii posypaniem się kampanii prezydenckiej. Trzeba było na szybko coś wymyślić. Więc wymyślono kłamstwo. A właściwie to kampanię dezinformacyjną. Taką, której ruskie służby by się nie powstydziły.
> W poprzednich częściach ustaliliśmy, że Lech Kaczyński z kolegami stworzył SKOK-i, przez lata wspierał je prawnie, a na koniec celowo wstrzymał prawo nakładające na SKOK-i nadzór na trzy lata, umożliwiając gangsterom oraz kolegom kraść kolejne setki milionów. Gdy afera w końcu wybuchła, Partia miała kłopot, bo mocno wykorzystywała wizerunek Lecha Kaczyńskiego w kampanii prezydenckiej plus sam Adrian też był w nią uwikłany. Na gwałt potrzebowano więc odwrócić narrację. Więc wymyślono kłamstwo. A właściwie to serię kłamstw.
No, w zasadzie to była kampania dezinformacyjna. Bardzo kremlowska w swoim stylu. Przejrzyjmy jej główne narracje:
> "Bierecki o niczym nie wiedział"
Oczywiście, że nie. W końcu on tylko 17 lat niepodzielnie rządził Kasami. Z tych 17 lat:
- gangsterzy pracowali na topowych stanowiskach w Wołominie przez 9 lat
- przez co najmniej 5 lat wystawiali lewe kredyty na setki milionów
- przez minimum 5 lat w kilkudziesięciu kasach uprawiano kreatywną księgowość, bo znikały pieniądze
- sam Bierecki przez 5 lat wyprowadzał hajs do Luksemburga
No nie wiedział chłopina. Wprawdzie jego Kasa Krajowa de facto nominowała prezesów Kas lokalnych, czyli gangusów z Wołomina też, teoretycznie ich nawet kontrolowała i rozliczała, no ale AKURAT tych kilkuset milionów nie zauważyli. Zdarza się.
> "Bierecki już w 2012 roku ostrzegł KNFz że jest źle, ale Komisja nic z tym nie zrobiła, co umożliwiło dalszą kradzież"
Hehe, nie. Przypomnę, że Bierecki przez lata nie robił w tej kwestii zupełnie nic (poza ciągnięciem pieniędzy do swojej fejkowej spółeczki w Luksemburgu), po czym nagle napisał do KNF notatkę miesiąc przed wyrokiem TK, który odmrażał ustawę o SKOK-ach. A i w tym piśmie w sumie nie było żadnych konkretów, o czym możemy przeczytać w oficjalnych dokumentach Komisji.
Poza tym: No to on w końcu wiedział czy nie, hm? Karnowscy?
> Co jeszcze gorsza: Adrian, podobnie jak cała Partia, gęsto odwoływali się w tych wyborach do „spuścizny Lecha Kaczyńskiego”. A z faktu pracy w jego Kancelarii w ogóle robił jakąś cnotę. Tymczasem Lech Kaczyński, był jedną z pięciu-dziesięciu najbardziej umoczonych w SKOK-ach osób w całym kraju. Założycielem SKOK-ów. Osobistym przyjacielem innych założycieli. Prezydentem, który dwukrotnie próbował przepchnąć ustawę dającą kolegom totalną władzę i możliwość defraudacji środków spółdzielców. Oraz prezydentem, który celowo opóźnił wprowadzenie nadzoru o trzy lata.
> Krótko mówiąc: afera SKOK groziła Partii posypaniem się kampanii prezydenckiej. Trzeba było na szybko coś wymyślić. Więc wymyślono kłamstwo. A właściwie to kampanię dezinformacyjną. Taką, której ruskie służby by się nie powstydziły.
> W poprzednich częściach ustaliliśmy, że Lech Kaczyński z kolegami stworzył SKOK-i, przez lata wspierał je prawnie, a na koniec celowo wstrzymał prawo nakładające na SKOK-i nadzór na trzy lata, umożliwiając gangsterom oraz kolegom kraść kolejne setki milionów. Gdy afera w końcu wybuchła, Partia miała kłopot, bo mocno wykorzystywała wizerunek Lecha Kaczyńskiego w kampanii prezydenckiej plus sam Adrian też był w nią uwikłany. Na gwałt potrzebowano więc odwrócić narrację. Więc wymyślono kłamstwo. A właściwie to serię kłamstw.
No, w zasadzie to była kampania dezinformacyjna. Bardzo kremlowska w swoim stylu. Przejrzyjmy jej główne narracje:
> "Bierecki o niczym nie wiedział"
Oczywiście, że nie. W końcu on tylko 17 lat niepodzielnie rządził Kasami. Z tych 17 lat:
- gangsterzy pracowali na topowych stanowiskach w Wołominie przez 9 lat
- przez co najmniej 5 lat wystawiali lewe kredyty na setki milionów
- przez minimum 5 lat w kilkudziesięciu kasach uprawiano kreatywną księgowość, bo znikały pieniądze
- sam Bierecki przez 5 lat wyprowadzał hajs do Luksemburga
No nie wiedział chłopina. Wprawdzie jego Kasa Krajowa de facto nominowała prezesów Kas lokalnych, czyli gangusów z Wołomina też, teoretycznie ich nawet kontrolowała i rozliczała, no ale AKURAT tych kilkuset milionów nie zauważyli. Zdarza się.
> "Bierecki już w 2012 roku ostrzegł KNFz że jest źle, ale Komisja nic z tym nie zrobiła, co umożliwiło dalszą kradzież"
Hehe, nie. Przypomnę, że Bierecki przez lata nie robił w tej kwestii zupełnie nic (poza ciągnięciem pieniędzy do swojej fejkowej spółeczki w Luksemburgu), po czym nagle napisał do KNF notatkę miesiąc przed wyrokiem TK, który odmrażał ustawę o SKOK-ach. A i w tym piśmie w sumie nie było żadnych konkretów, o czym możemy przeczytać w oficjalnych dokumentach Komisji.
Poza tym: No to on w końcu wiedział czy nie, hm? Karnowscy?