Historia o piciu

36
Czołem, dzidki, jedna z wrzutek o rosnącej akcyzie na alkohol skłoniła mnie do napisania niniejszej wrzutki. Może będzie to nieco emocjonalnego ekshibicjonizmu, ale może komuś moja historia da nieco do myślenia.
Luty 2018. Studia. Często nudziło mi się w akademiku, więc wychodziłem na karaoke na miasto. Jednego pamiętnego razu ktoś mi czymś doprawił piwo. Obudziłem się bez karty debetowej i dowodu, z wyczyszczonym kontem i obitym łbem. Od tego czasu nie piłem w towarzystwie, a wcześniej robiłem to często, bo z chórem jeździliśmy na sporo koncertów i festiwali, więc i imprezowania w autokarach było sporo. Zazwyczaj byłem z nimi trzeźwy, a po powrocie do domu szedłem po wódę.
Jesień 2018. Jestem po studiach, ale jeszcze bez "normalnej" pracy. Dorabiam w firmie udzielającej korepetycji. Jednego dnia miałem zajęcia na 9:00 rano, potem dopiero od 16. Wróciłem do domu, wypiłem 4 piwa, poszedłem na zajęcia. Prawie kosztowało mnie to tę fuchę, ale udało mi się pozostać. Nigdy więcej nie piłem w dniu pracy.
Dostałem pracę pod koniec 2018 roku. Biuro projektowe. Okres aklimatyzacji na nowym stanowisku pokrywał się z odkrywaniem nowych smaków Soplicy w pobliskim monopolu. Wstawałem o ósmej, wracałem do domu po 21, z chóru albo z korepetycji. Picie niemal do odcięcia i tak dzień w dzień.
Lato 2019. Poszedłem na kontrolę do mojej psychiatry, od lat miałem zdiagnozowaną depresję. Lekarka jak mnie zobaczyła, to od razu wysłała mnie na zwolnienie i do psychiatryka. Chlanie tak mnie zniszczyło. Spędziłem tam wakacje. Mogłem wychodzić poza oddział, więc zdarzało mi się podczas spacerów wypić setkę albo dwie. Wiem, nie pownienem. Ale nie mogłem przestać. Udało się jednak trochę ograniczyć picie w tygodniu, miałem leki, które usypiały mnie wieczorami, więc nie byłem w stanie chlać do drugiej w nocy.
Początek roku 2020. Z chórem szykowany koncert świąteczny, w weekend. Nie zjawiłem się, zaspałem na 16:00. Prawie mnie wyrzucili z chóru.
Pandemia. Kilka miesięcy z wypłatą, ale bez pracy. Chlanie na okrągło. Bliskość całodobowego nie pomagała. Wstawałem o 18:00. W czerwcu wygasła moja umowa o pracę, skończyły się wypłaty. Udało się znaleźć po miesiącu nową, w januszexie, też w projektowaniu, ale musiałem ujadać się z robolami. Chlałem też grubo.
W sierpniu, w weekend, zaspałem na nagrania płyty z chórem. Zapłaciłem stówę za ubera, cały czas na kacu i jeszcze wcięty po blisko litrze poprzedniego wieczoru. Dyrygentka powiedziała, żebym wyszedł. Więc wyszedłem, trzaskając drzwiami od studia. Pobiegła za mną z pretensjami, pytając, czy wiem, jak ona się w tym momencie czuje. Odparłem, że fajnie, by ktoś mnie zapytał, jak ja się czuję. Wyszedłem i nie wróciłem. Od tego czasu nie spotykałem się z nikim poza pracą.
Pod koniec września straciłem pracę w januszexie. Na własne życzenie, szef mnie ostrzegał, żebym na kacu nie przychodził. Kaca nie czułem, to był ten etap. Wcześniej wysyłał mnie do domu. Teraz badanie alkomatem. 1,2 promila, nie czułem tego.
Październik 2020. Bezrobocie, kuroniówka, prywatne korepetycje. Pomoc rodzeństwa w utrzymaniu. Nie mówiłem im wtedy jeszcze o moim problemie z piciem. Przytyłem 20 kilo. W końcu zacząłem szukać terapii. Byłem zrażony, bo już dwa lata wcześniej zauważyłem problem, ale terapeuta, z którym wówczas rozmawiałem, zrzucił to na karb depresji. Nieważne. Poszedłem znowu, trafiłem lepiej. Po kilku miesiącach byłem na oddziale dziennym.
Niestety, covid. Oddział miał przerwy ze względu na zakażenia. Sam nie byłem uczciwy, mieszkałem też nadal w miejscu, gdzie chlałem. Łamałem abstynencję. Terapię ukończyłem, ale jeszcze tego samego dnia wróciłem do picia. I tak kolejnych kilka miesięcy.
Maj 2021. Przeprowadzam się do jednego z moich braci. Kuroniówka się skończyła, nie ma za co utrzymać stancji. Obecność bratanków pomaga mi trzymać się z dala od alkoholu, nie chcę im dawać złego przykładu. Załatwiam terapię w ośrodku zamkniętym, termin - wrzesień. W lipcu zostaję sam w domu, jest okres urlopowy, brat wyjeżdża. Łamię abstynencję, jest czwartek. Następnego dnia rano telefon: "W środę pan przyjeżdża na oddział, zwolniło się miejsce".
Sierpień 2021. Oddział zamknięty, na 7 tygodni. Dookoła park, boisko do siatkówki. Telefony tylko wieczorami i w weekendy. O szczegółach nie będę dziś pisał. Zaczynam pisać dziennik.
Wrzesień - wychodzę. Nie piję. Nie spotykam się z ludźmi. Nie mam pracy, ale zaczynam znowu korepetycje. Mózg ostry, dużo lepiej mi się uczy. Ale czuję, że jeszcze nie jestem gotów na samodzielność.
W maju tego roku dostaję pracę. Nie lubię jej, ale pecunia non olet. Wynajmuję pokój. Nie mam pokus do picia, bo nadal się z nikim nie spotykam. Bałem się.
Po pół roku pracy i ponad roku trzeźwości wychodzę na pierwszą imprezę z ludźmi z mojego działu. W pubie - potraktowałem to jako test. I o dziwo, nie czuję żadnego dyskomfortu z powodu abstynencji. Piję colę i gadam z ludźmi. Co pokazuje, że można. I nawet dobrze się bawiłem.
Nie, moje życie jako trzeźwego alkoholika nie jest usłane różami. Nie stałem się Herkulesem, nie wyjebało mi IQ w kosmos. Nie mówię też, że alkohol to zło wcielone (choć to słowo ponoć po arabsku oznacza "złego ducha", ale mogę się mylić). Ale co mogę powiedzieć, to fakt, że mam w pytę więcej pieniędzy, niż miałem i pierwszy raz w życiu nie muszę się martwić o stan konta. Przestałem też uważać, że znalezienie sobie kobiety rozwiązałoby wszystkie moje problemy, choć "zdrowotne właściwości miłości" zostały mi wpojone przez filmy za dzieciaka. Stałem się kamieniem, którego nie ruszają ładna buzia i chwilowe przyjemności. Nie jestem bez wad i nad nimi też pracuję. Ale zaczynam akceptować coraz większą część siebie, mimo, że nadal siebie nienawidzę za gówno, które wyprawiałem wcześniej.

Spokojnie możecie mi pisać wypierdalajki, ale chciałem się podzielić. Jeśli ktoś ma problemy z chlaniem i szuka dobrego miejsca na terapię to na privie mogę napisać.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Jeśli przytłacza cię chujnia

26
Trafiam tutaj czasem na żale typu „u mnie wszystko chujowo, jestem beznadziejny”. Oczywiście najbłyskotliwsze komentarze typu „Mordo idź na terapię” są chuja warte gdy jest się w depresji albo innym paskudnym gównie. Wiem, że jest tutaj gość co wrzucał dzidki o alkoholizmie – totalnie nie mam o tym pojęcia.

Ja miałem dużo… złych myśli. Presja rodzinna, presja w pracy, presja, bo z ziomkami się nie widuję, bo nie spełniam własnych oczekiwań itd… No było kiepsko, ale mówiłem o tym dosłownie 2 razy gdzieś między 2, a 6 rano po melanżu raz przyjacielowi (chuja pamiętał) a raz obcemu typowi. Wtedy zdałem sobie sprawę, że może lepiej byłoby iść na terapię.

Minęło kilka miesięcy. Same sukcesy. Zmiana samochodu na nowszy, a zajebiście dawno już chciałem go zmienić. Zmiana roboty na lepszą i lepiej płatną, a dodam, że od dawna chciałem wiać z Januszexu. Żona w domu. Prawie nie mam kredytów. Właśnie kończę 30 lat i… chujnia. Ryczeć mi się chce, jestem bezsilny, nie mam poczucia sprawczości, głównie jestem wkurwiony i przygnębiony na zmianę, ewentualnie jeśli już czuję radość to w sytuacjach ekstremalnych typu skok na bungee.

Dlaczego o tym piszę? No bo faktycznie poszedłem. Jako pieprzony sknera miałem ból dupska o te 150 PLN za jedną wizytę, bo w sumie to ani lekarz, obca baba, a ja tu na spowiedzi i w ogóle to jakoś mało męskie.

Gówno prawda. Niemęskie to jest lanie kobiet, ale fakt. Jak jesteś dorosłym facetem to „idź pobiegaj, albo jakieś pompki”. Chuj nie pompki, nudne to w chuj, tak jak  i samo bieganie. W dodatku telefony zaufania, czy w kryzysie dla dorosłych to do 20:00, potem jak myślisz, żeby odwalić samobója to poczekaj do rana. Wiadomo – opieka chorych i potrzebujących to kpina w Cebulandii.

Do rzeczy. Nie boli, pomaga. No dobra, czasem boli (chodzę od roku i końca nie widać), ale serio pomaga. Poza tym okazało się, że kilku ziomków też chodzi xD

Sęk w tym Dzidki, że jeśli w ogóle się wahasz to warto. Jeśli to tak naprawdę nic to może być 1 albo ze 3 wizyty. Jeśli jednak coś tam jest to lepiej wcześniej niż później, bo później będzie coraz trudniej.

Nie jestem terapeutą, ani specem, ale mogę odpowiedzieć na pytania w oparciu o moje doświadczenia.
Jeśli przytłacza cię chujnia
Wypierdalam
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

O alkoholizmie słów kilka, na podstawie własnych doświadczeń cz.3

62
5. Jak przestać pić, i jak żyje się bez alkoholu?
Czy jak zepsuje Ci się samochód a totalnie nie znasz się na mechanice jesteś w stanie naprawić samochód sam, bez pomocy? Nie. Tak samo jest z ludzką głową. Sam wiem po sobie. Rzucałem alkohol na 5 miesięcy, wracałem do picia na kilka, później rzuciłem na trzy miesiące i... I tak kilka razy z tym, że okresy picia coraz bardziej się wydłużały a okresy trzeźwości były coraz krótsze z każdą kolejna próbą. Finalnie rozpocząłem terapię oraz poddałem się zabiegowi tzw. wszywki alkoholowej (esperal). Skoro przy esperalu nie można pić, to po co terapia? Z dwóch powodów. Terapia pomaga z obniżonym samopoczuciem  które może wystąpić po odstawieniu używki. Drugi powód to, zabicie problemu w zarodku. Ja uczęszczam na terapię indywidualną. Wielu pomaga terapia 12 kroków czy meetingi AA. To prawda. Samo słuchanie osób z tym samym problemem co my jest mocno budujące. Stąd też ten post (mam nadzieję, że nakłonię do działania choć jedną osobę.) Co do leczenia. Warto zacząć gdziekolwiek gdzie pomoże nam ktoś z dyplomem w tej dziedzinie. Psycholog, ośrodek terapii uzależnień, najważniejsze by się przyznać przed sobą i postawić pierwszy krok. Warto przyznać się też rodzinie i bliskim oraz wykazać chęć leczenia. Uwierzcie mi, dostaniecie wsparcie. To choroba jak każda inna. Życie na trzeźwo może być piękne. Ba, jest znacznie piękniejsze ale trzeba spróbować to piękno dostrzec. Nie zdziwcie się jeśli zniknie wokół was kilku kolegów. Przerobiłem ten temat. Okazało się, że z wieloma znajomymi nie łączy mnie nic oprócz alkoholu i na trzeźwo nawet nie mamy o czym rozmawiać. Za to znacznie polepszyły się moje kontakty z prawdziwymi przyjaciółmi którym na mnie zależy. Przestańcie się bać i wykonajcie pierwszy krok. To łatwiejsze niż się wydaję.

Z mojej strony tyle na dziś. Jeśli jakimś cudem wytrwałeś do końca, chętnie przeczytam Twoje przemyślenia na temat tekstu. Chciałem opisać wszystko bardziej szczegółowo i  poruszyć wiele więcej tematów jak
-Zdrowy egoizm
-Dojrzałość alkoholika
-Nie picie dziś i tylko dziś
-Głody
-Leki
-Objawy odstawienia
-O tym że suma nałogów często musi się zgadzać (np. zastępowanie alkoholu sportem lub innym hobby oraz to, że nawet z sportem po odstawieniu można przesadzić)
I wiele innych

Im bardziej w głąb  tym robi się ciekawiej, jednak byłoby ciężko opisać to za jednym zamachem ze względu na format strony i rozgałęzienie tematu.
Jeśli chcecie posłuchać więcej historii osób uzależnionych polecam kanał na YT "Sekielski" z serią "Sekielski o nałogach"
Gdybyście mieli więcej pytań i chcieli kolejną część, piszcie
Tymczasem życzę zdrowia, siły i wypierdalam.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

O alkoholizmie słów kilka, na podstawie własnych doświadczeń cz.2

4
3. Alkoholizm to choroba demokratyczna.
Przyjęło się już w społeczeństwie że alkoholik to zarzygany menel. Otóż nie zawsze. Często to gwiazdy kina, prezesi banków, czy zwykli szarzy ludzie po których ciężko czegokolwiek się spodziewać. Istnieje coś takiego jak alkoholizm wysokofunkcjonujący. Sam mieszczę się w ramach tej definicji. Nigdy nie wdałem się w konflikt z prawem, nigdy nie prowadziłem po pijaku, nigdy nie piłem w pracy. Nie zaniedbywałem swojego wyglądu i higieny. Rachunki płaciłem na czas. Lecz gdy tylko zjawił się czas wolny - do dna. Co do tfu demkoracji alkoholizmu. Borys Szyc, obecnie trzeźwy od lat alkoholik, miał z tyłu głowy to, że problemu nie ma bo przecież pije drogi alkohol, i dobrze zarabia. Nie ważne czy pijesz co wieczór Johny Walkera czy denaturat. Alkohol to alkohol a Twój stan majątkowy nie obroni Cię przed tą chorobą.

4.W którym momencie zostaje się alkoholikiem?
Tego nie da się wyczuć. Nigdy nie wiesz kiedy wypiłeś to jedno piwo które przechyliło szalę. To proces. Zazwyczaj moment w którym zaczął się alkoholizm możemy wyłonić przez retrospekcję gdy już jesteśmy świadomi, że mamy problem od dłuższego czasu. No a skąd dowiemy się, że to już problem? Zwykle zauważa ktoś z otoczenia. To kwestia czasu. (wtedy zwykle pojawia się wyparcie a czasem nawet oburzenie czy agresja)  Pojawiają się często inne zachowania typowe dla alkoholików.
-Chowanie się z alkoholem przed bliskimi
-Kłamanie o ilości wypitego alkoholu
-Odczuwanie wstydu co do alkoholu (ja np. wstydziłem się iść z alkoholem przez miasto bądź nawet go kupować bo wszędzie widziałem wzrok osądu. Dochodziło do tego, że chodziłem kupować alkohol do dalszego sklepu by w tym blisko domu nikt mnie nie podejrzewał o alkoholizm) 
-Rozdrażnienie gdy z pewnych przyczyn nie można się napić
-Ucinanie kontaktów z niepijącymi znajomymi
-Nieudane próby rzucania alkoholu
-Tworzenie sobie komfortu picia (np. wyglądało to tak, że często prosiłem kumpli z pracy by po mnie z rana przyjechali. Nie musiałem nastęonego dnia prowadzić więc mogłem wypić ciut więcej. Przykładów są setki)


Jeśli zastanawiasz się czy masz problem... No właśnie, "jeśli zastanawiasz się czy  masz problem to prawdopodobnie już go masz"  Dlatego warto czasem udać się do psychologa czy terapeuty od spraw uzależnień i skonsultować z nim problem choćby w celu dowiedzenia się na czym stoimy.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.15766310691833