Dzidowa powieść #3

1
W karczmie na piwku i czymś mocniejszym
- "Chrajbąszcz, jak mogę tak do ciebie mówić." - Rzekł Jeż
- "Jasne mordeczko!" - Odrzekł Chrabąszcz
- "Dobra tylko mi nie przerywaj! Mieszek jest dla ciebie jako zaliczka, jak doniesiesz to, to dostaniesz drugie tyle. A ten list w tej skuwce czy co to jest to masz donieść do stolicy, do Admina! Jak cię nie wpuszczą to powiedz, że przysyła cię Jeżyk z butelki po wódeczce. Wtedy sami zaniosą cię przed obliczę Admińskie" - powiedziawszy to Jeż wyciągnął mieszek monet i rurowate pudełko z brązu.
- "Ło kourła, toż to starczy na browca i szaszłyczki do końca życia" - Zachwycił się Chrabąszcz
- "Hehe jakiś, ty młody i niedoświadczony. Po tygodniu chlania ci się skończy. A wtedy wal do mnie, widzisz te dwór na tej górzę? Dam ci tyle questów ile zechcesz, a zapłatę jeszcze lepszą. Powiedz, tam, że chcesz się widzieć z człowiekiem w masce jeża." - Autozareklamował się Jeż
- "a czy ta wielka sala to nie budynek pałac Zakonu Sług i Obrońców Mądrości AW?" - Spytał Chrabąszcz
- "Nie no co ty, to ja tam mieszkam." - Odparł Jeż zdecydowanie coś ukrywając
- "No dobra, co prawda dopiero tu przybyłem. Ale w sumie i tak miałem ochotę opuścić ten burdel po przywitaniu, się z strażnikiem przy bramie" - odrzekł Chrabąszcz
- "ruszam w drogę. Wypierdalaj" - Pożegnał się Chrabąszcz oddalając, się w stronę drzwi karczmy, chwiejnym krokiem.
"Wypierdalaj w zdrowiu! Ufff" - odetchnął Jeż ucieszony, że nie będzie musiał tego nieść. Jednak myślał, czy na pewno uda się Chrabąszczowi? To dość ważna misja, może by tak pójść zanim? Eeee nie, teraz później go odnajdę może go nic nie zeżre do tego momentu. Rozbrzmiało w Jeżowych myślach. A teraz:
- "Karczmarzu! Polej jeszcze!" - Rzekł Jeż w stronę szynkwasu

Ciąg dalszy nastąpi
Dzidowa powieść #3
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Dzidowa powieść #2

12
Tymczasem na podgrodziu, na targowisku.
- "Stój nieznajomy! Nie widziałem, żebyś wchodził przez tę bramę! Ale to pewnie, dla tego, że grzebie sobie w jajach na służbie. Musisz wiedzieć, że nie tolerujemy tu cyganów i innych sprzedających szajc rusków z Bułgarii!" - powiedział odziany w lamelkową (czyli z poskręcanych z sobą małych płytek) zbroję, strażnik. Pod którą miał żółty żupan. Na głowie miał szyszak (taki hełm, używany np. przez husarię i dawnych Słowian) z którego samej góry zwisały cztery czerwone kity, symbol jego stanowiska w straży.
- "Panie jaki szajs? Ja jestem biednym poszukiwaczem przygód i szukam tu tylko questów żeby zarobić troszku! W końcu to takie wielkie miasto z murami z kamienia, a nie jakimś wałem z ziemi posklejanej gównem z patykami! Nie mam nic do sprzedania" - powiedział ubrany w czarny żupan czy inny kaftan mężczyzna
- "Panie, nie rób Pan ze mnie debila, bo ja to wiem, że nawet jak nie ma rzeczy do sprzedania to ma się chociażby kopa czy liścia w mordę do sprzedania!" - powiedział starszy antyperspirant dzielnicowy.
- "To ciekawie świadczy o mieszkańcach, tego miasta. jak takie rzeczy mówi strażnik. Masz pan jeszcze coś ciekawego do powiedzenia?" - powiedział łowca kłestów
- "A no mam! Piwo na rynku, rozdają za darmo więc wszyscy są tu najebani. Wiesz normiku chleba1234 i igrzysk, czy innego pięćset plusa" - odrzekł strażnik
- "Ja nie jestem żaden normik. Pamiętam jeszcze Noszekresza VI i jak Maciej, lub jak wy pedały wolicie Mattias pierwszy, podbił ziemie od gór Mrüwen do rzeki B'kǫrwa" - odpowiedział przemiły wędrowiec, a potem ruszył w stronę rynku.

Na rynku
- "Mam szabliczkę hartowaną i mogę nawet piwo nosić i nie wypić ino płaćta, a każdego questa zrobię" - powiedział wędrowiec który wyżej kłócił się z strażnikiem
- "Mówisz każdego questa?" - zagadnął Jeż, już bez maski
- "No wszyściuteńko" - odpowiedział tajemniczy łowca questów
- "to chodź na piwo" - odrzekł Jeż
- "Eeee no wszystko, ale dupy nie dam. Bez przesady" - Wędrowiec
- "Nie no co ty, nie o to chodzi po prostu co tak będziemy o suchym pysku gadać" - Jeż
- "Aaaaa, to już taka poważna rozmowa" - odpowiedział wędrowiec
- "Tak w ogóle to zwą mnie Chrabąszczkiewicz" - przedstawił się wędrowiec
- "Jeżewski" - odpowiedział Jeż

Ciąg dalszy nastąpi
Dzidowa powieść #2
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Dzidowa Powieść

13
Szczeżę trochę się wstydzę, ale te pasta, a właściwie powieść już się w mojej głowie od dawna szychtowała! Dawajcie swoje uwagi jak chujowe!

- W dawnych czasach pryncypałki i wódka leciały z nieba, a Dzidowcy żyli w swoich ciepłych piwnicach, w spokoju i dobrobycie. Ale złe demony zwane Kaczyński i Tusk, wygnały Dzidowców za to, że ci nie robili, na tych którym się nie chciało robić. Za to też, że nie ruchali! Razem z nimi wygnali, innych przegrywów z swych piwnic! Na ten oto łez padół. Ale AW nie dał skrzywdzić swoich wiernych i obronił Dzidowców. Pierwsi którzy tu trafili mieszkali w szałasach i wypasali owce. Ale z czasem założyliśmy wioski i grody. Takie jak to najpotężniejsze miasto świata o kamiennych murach Abduldad.
- Chyba sam nie wierzysz w te głupoty o Tusku, co to w ogóle za imię. Albo Kaczyńskim, od kaczki chyba!
*Nalewa dragi (brzozowego wina) z glinianej butelki do pucharu*
- A czemu nie, czasem trzeba w coś wierzyć
*bierze łyk*
- Musimy lepiej powiadomić Admina Matiassa VII o tym, że Kvainieks (normiki) z kwejka przekroczyli granice i zaczęli palić i burzyć przygraniczne wioski. Mieszkańcy schronili się w grodach, bo te debile nie potrafią oblegać miast i dają się zabijać naszym łucznikom zanim jeszcze podejdą pod mury. Tylko, że nasi ludzie nie mają do czego wracać, bo ci żydzi kradną nawet drewno z ścian!
- Ty się tak wszystkim martwisz, i po co? Wyślemy poselstwo do Admina w wielkim mieście JeBZStolicy. Już mam nawet dobry zwój kory brzozy na list do niego.
- Poszli więc żercy (kapłani), do sąsiedniego pokoju. Tam siedział meżczyzna, na szezlongu z drewna dębowego którego oparcie rzeźbione, w panterę śnieżną. Popijał dragę (wino brzozowe), z pucharu ozdabianego złotem. Puchar stał na małym, przykrytym koronkowym obrusem stoliku. Mężczyzna zasłuchany był w grę na bandurce (mała lutnia ośmiostruna*),  gęśli i suce (skrzypce). Mężczyzna miał na twarzy maskę, w kształcie pysku jeża.
- "Wypierdalajcie przyjaciele i Ty Jeżu, a teraz choć pogadać na osobności" - powiedzieli żercy.
- "Wypierdalajcie nawzajem, tylko po co mam do was iść?" - odpowiedział mężczyzna w masce
- "bo musimy o czymś pogadać" - odpowiedzieli Panowie w niebieskich szatach z czerwonym kołnierzem, rękawkami i innym szkarłatnymi haftkami.
- Poszli więc do osobnego pokoju
- "Masz ten list i dostarcz go do stolicy"  - Wyszeptali, wciskając Jeżowi do rąk, zdobiony cylindrycznego pudełka z brązu. W środku był list wyryty runami, na zwoju kory brzozowej zwiniętej wokół specjalnego drewnianego wałka.
- "No spoko" - powiedział Jeż, jednak, w myślach zastanawiajć się jednak, komu to wepchnąć byle by nie robić.
- Jeż wziąl list i wyszedł na podgrodzie, na targowisko.


*Słowa, w nawiasach tłumaczą, anachronizmy i słowa niezrozumiałe. W tym wypadku wytłumaczenie było, by dość długie dla tego zrobiłem przypis. Chodzi o to, że częściej bandurka nazywana jest "kobzą", ale nazwa ta, w jęzku Polskim jest często mylona z dudami bo na podhalu robią górale dudy z koziej skóry i mówią na nie koza, a koza z kobzą się ludzią mylą.
Dzidowa Powieść
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Dzidowa powieść

1
Szczeżę trochę się wstydzę, ale te pasta, a właściwie powieść już się w mojej głowie od dawna szychtowała! Dawajcie swoje uwagi jak chujowe!

- W dawnych czasach pryncypałki i wódka leciały z nieba, a Dzidowcy żyli w swoich ciepłych piwnicach, w spokoju i dobrobycie. Ale złe demony zwane Kaczyński i Tusk, wygnały Dzidowców za to, że ci nie robili, na tych którym się nie chciało robić. Za to też, że nie ruchali! Razem z nimi wygnali, innych przegrywów z swych piwnic! Na ten oto łez padół. Ale AW nie dał skrzywdzić swoich wiernych i obronił Dzidowców. Pierwsi którzy tu trafili mieszkali w szałasach i wypasali owce. Ale z czasem założyliśmy wioski i grody. Takie jak to najpotężniejsze miasto świata o kamiennych murach Abduldad.
- Chyba sam nie wierzysz w te głupoty o Tusku, co to w ogóle za imię. Albo Kaczyńskim, od kaczki chyba!
*Nalewa dragi (brzozowego wina) z glinianej butelki do pucharu*
- A czemu nie, czasem trzeba w coś wierzyć
*bierze łyk*
- Musimy lepiej powiadomić Admina Matiassa VII o tym, że Kvainieks (normiki) z kwejka przekroczyli granice i zaczęli palić i burzyć przygraniczne wioski. Mieszkańcy schronili się w grodach, bo te debile nie potrafią oblegać miast i dają się zabijać naszym łucznikom zanim jeszcze podejdą pod mury. Tylko, że nasi ludzie nie mają do czego wracać, bo ci żydzi kradną nawet drewno z ścian!
- Ty się tak wszystkim martwisz, i po co? Wyślemy poselstwo do Admina w wielkim mieście JeBZStolicy. Już mam nawet dobry zwój kory brzozy na list do niego.
- Poszli więc żercy (kapłani), do sąsiedniego pokoju. Tam siedział meżczyzna, na szezlongu z drewna dębowego którego oparcie rzeźbione, w panterę śnieżną. Popijał dragę (wino brzozowe), z pucharu ozdabianego złotem. Puchar stał na małym, przykrytym koronkowym obrusem stoliku. Mężczyzna zasłuchany był w grę na bandurce (mała lutnia ośmiostruna*),  gęśli i suce (skrzypce). Mężczyzna miał na twarzy maskę, w kształcie pysku jeża.
- "Wypierdalajcie przyjaciele i Ty Jeżu, a teraz choć pogadać na osobności" - powiedzieli żercy. 
- "Wypierdalajcie nawzajem, tylko po co mam do was iść?" - odpowiedział mężczyzna w masce
- "bo musimy o czymś pogadać" - odpowiedzieli Panowie w niebieskich szatach z czerwonym kołnierzem, rękawkami i innym szkarłatnymi haftkami. 
- Poszli więc do osobnego pokoju
- "Masz ten list i dostarcz go do stolicy"  - Wyszeptali, wciskając Jeżowi do rąk, zdobiony cylindrycznego pudełka z brązu. W środku był list wyryty runami, na zwoju kory brzozowej zwiniętej wokół specjalnego drewnianego wałka.
- "No spoko" - powiedział Jeż, jednak, w myślach zastanawiajć się jednak, komu to wepchnąć byle by nie robić.
- Jeż wziąl list i wyszedł na podgrodzie, na targowisko. 


*Słowa, w nawiasach tłumaczą, anachronizmy i słowa niezrozumiałe. W tym wypadku wytłumaczenie było, by dość długie dla tego zrobiłem przypis. Chodzi o to, że częściej bandurka nazywana jest "kobzą", ale nazwa ta, w jęzku Polskim jest często mylona z dudami bo na podhalu robią górale dudy z koziej skóry i mówią na nie koza, a koza z kobzą się ludzią mylą.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.14237594604492