sherlock part 1

11
UWAGA SPOILER
Hej Dzidki, większość z Was pewnie kojarzy serial Sherlock (obecnie dostępny na Netflixie). Niedawno oglądałem z moją lubą s04e02. Sherlock mówi w tym odcinku do swojego przyjaciela dr. Watsona:
„poczułem, że moje życie jest coś warte”.
Mówi to w sytuacji, gdy rozmawia z Nim o tym, że Marry, żona dr. Watsona, poświęciła za Niego swoje życia i zasłoniła go przed pociskiem z pistoletu. Oczywiście, jak to ja, widzę w tym chrześcijańską analogię i wartości, część z Was może twierdzić, że to naciągane, zrozumiem, ale może części z Was się to przyda, albo przynajmniej nawiążemy ciekawą dyskusję.
A więc do rzeczy. Sherlock poczuł, że ktoś oddając za Niego życie, nadał jego życiu wartość. Sherlock w tym serialu ma dosyć dziwną psychikę, gdy nie ma aktualnej sprawy to ćpa, nie wierzy w miłość, związki itp. Jego życie jest (wg. jego odczucia) coś warte, tylko wtedy, gdy rozwiązuje jakąś sprawę, nie trzeba chyba wspominać, że to niezdrowe psychicznie warunkowanie szczęścia doprowadza go właśnie do ćpania. Ale to tyko szkic sytuacji, przykład, który mnie zainspirował. Przyjrzyjmy się może ogólniej, wszystkim (albo też nie) ludziom.
Każdy z nas ma wewnętrze pragnienie miłości, każdy z nas szuka miłości, widać to na Dzidce np. w memach
[ona: on musi być bogaty, 180/30cm, auto, dom dobra praca, pasje etc. …. ]
[On: niech po prostu będzie i mnie przytuli]
Jako mężczyźni szukamy miłości, duża część z nas jej nie znajduje.
Część z nas nie mogąc znaleźć miłości ucieka w gry komputerowe, część jak Sherlock w pracę, część w alkohol, czy inne używki, jeszcze inni myślą, że druga osoba (powiedzmy żona) nada mojemu życiu sens i to związek z kimś nada mojemu życiu sens, sprawi, że będę szczęśliwy, oczywiście małżeństwo może dać nam szczęście, ale nie same małżeństwo uszczęśliwia, spójrzcie zresztą jak wiele jest nieszczęśliwych małżeństw, ale są i te szczęśliwe. Zatem, gdzie leży tajemnica szczęscia?
Sytuacje, w których jesteśmy, są różne, bo i różne mamy wymagania. Jeden najbardziej potrzebuje przytulenia, drugi śniadania do pracy, a trzeci zapewnienia w słowach o miłości, jeszcze inny pragnie by ktoś był zainteresowany jego hobby, albo go docenił. W każdym z nas są te potrzeby, ale mamy różne priorytety (książka 5 języków miłości Garego Chapmana).
Gdy szukamy miłości, albo w zasadzie uciekamy w gry, używki, prace to zagłuszamy swoją potrzebę miłości, ale już teraz Wam powiem, że natury nie da się zagłuszyć. Taki stłumiony problem pojawi się po latach lub miesiącach w postaci nerwów, depresji, myśli samobójczych i poczucia bezsensu. Nie twórzmy z pracy, gier i używek bożków – przed tym przestrzega nas Bóg w pierwszym przykazaniu. To nas nie doprowadzi do szczęścia.
Gdy szukamy miłości w drugim człowieku, może zdarzyć się tak, że nastawiamy się bardziej na branie, niż dawanie. Miłość do dar wolnej woli, więc zmuszanie i wywieranie presji na kimś, manipulowanie, nie ma nic wspólnego z miłością. Oczywiście zaspokoimy swoje potrzeby, albo w zasadzie je zagłuszymy, czy okłamiemy. Nie da to nam jednak długotrwałego szczęścia. Jest to toksyczne.
Może być tak, że zaczniemy zaspokajać drugą osobą swoje pragnienia i żądze. Sprowadzimy ją do postaci rzeczy, przedmiotu, który ma nam dawać szczęście, a gdy nie będzie tego robił to albo go wymienimy, albo będziemy się na nim wyżywać. Możemy przez to coraz bardziej udziwniać seks (od seksu oralnego po udziwnienia w stylu HARDa i zadawania bólu – nie ma to nic wspólnego z miłością, to tylko konstrukt lobby porno, które chce na nas zarabiać, dlatego celowo chce nas uzależnić od seksualności, tymczasem Bóg chce byśmy byli wolni, byśmy panowali nad swoją seksualnością, byśmy nią rządzili, a nie by to ona rządziła nami).

ciąg dalszy w part 2, zalinkuje w komentarzu, pojawi się za 15 min na moim profilu. Chciałbym tylko tam prowadzić dyskusje i na pv
sherlock part 1
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Sherlock Holmes - part 2, part 1 w komentarzu

7
Oprócz seksualności możemy też coraz więcej wymagać w kwestii posiłków i innych pomocy domowych (druga osoba nie jest służącą – być może taki obraz widywaliśmy w swoich domach rodzinnych, ale jest on niewłaściwy, nie powtarzajmy błędów naszych rodziców czy dziadków).

Możemy też wymagać więcej i więcej poświęcanego czasu, rozmów (rozmowa jest dobra, ale nie możemy zabierać drugiej osobie całego czasu, to Ona ten czas może nam podarować) i innych. Takich przykładów można by mnożyć. Każdy z nas ma takie coś, co chciałby mieć zagwarantowane w życiu, by druga osoba nam to zawsze dawała, bez względu na wszystko. Być może chcielibyśmy się ożenić, myśląc, że posiadając żonę już zawsze będziemy szczęśliwi, ale tak to nie działa, bo miłość to wolność, a nie przymus. Przemyślcie prosze, czego najbardziej pragniecie i bądźcie uważni w tej sferze budując relacje z ludźmi. Możemy tez nawiązać dyskusję w komentarzach lub na pv. Chorobliwe wymagania od drugiej osoby mogą doprowadzić do toksycznego związku, w którym jedna strona wyzyskuje drugą, a być może nawet obie wyzyskują się nawzajem. Niestety takie związki się rozpadają, bo nie są budowane na miłości, lecz na pożądaniu (nie tylko seksualnym, mamy różne potrzeby, w różne sposoby można pożądać).
W takim teoretycznym modelu, który naszkicowałem – powiedzmy w toksycznym związku, wymagalibyśmy coraz więcej i więcej od drugiej strony i hipotetycznie na końcu tego pasma żądań, zażądalibyśmy życia tej osoby, by całkowicie się dla nas poświeciła i całkowicie zrezygnowała z siebie, albo by nawet dosłownie oddała za nas życie.
Powiem tak, nawet gdyby ta osoba oddała za nas życie to nasza żądza nie zostałaby zaspokojona, tylko by się zwiększała. Pożądanie jest jak potwór w sercu, karmiony przez nas rośnie i rośnie, aż w końcu nad nami zawładnie do końca. Gdy go nie karmimy to umiera śmiercią naturalną. A gdy już go zbudowaliśmy to zabić Go możemy przylegając do Boga. Wiem co mówię, bo sam tego doświadczyłem. (Będąc blisko Boga pozbyłem się mojego bożka, którym była wypaczona przez przemysł porno seksualność).
Ale chciałem Wam też powiedzieć, że jest ktoś, kto z własnej woli za nas umarł. Ktoś, kto w ten sposób (jak Sherlockowi) nadał sens i wartość Twojemu życiu. Tą osobą jest Jezus Chrystus, który tak mocno ukochał właśnie Ciebie, że z własnej i nieprzymuszonej woli oddał za Ciebie swoje życie, cierpiał, zrezygnował ze swoich boskich przywilejów i ograniczył swoje nieograniczone jestestwo w ograniczonym i skończonym ciele. Stał się sługą, ofiarą, cierpiąc w swoim życiu fizycznie i psychicznie, doznając odrzucenia od ludzi, od własnego narodu, rodziny. Nikt na ziemi nie zrobi dla Ciebie nic podobnego.
Chce Ci przez to powiedzieć, że Jezus mówi Ci teraz,
„jesteś dla mnie bezcenny, kocham Cię tak mocno, że oddałem za Ciebie życie”.
Gdy ta informacja dotrze do Twojego serca to, mam nadzieje, uzdolni Cię to do bezinteresownej miłości, w końcu zaznasz pokoju, szczęścia. Bardzo ważne jest to, by do tego źródła wracać. Przyznam się, że Eucharystia, Komunia Święta, a więc przyjmowanie ciągle do swego serca Jezusa, czyli czystej bezinteresownej miłości buduje mnie bardzo mocno. Chciałbym robić to codziennie, udaje mi się może, co 2,3 dzień. I ma. też dla Was fragment z Ewangelii:
37 9 W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: «Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije! 38 Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza». 39 A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był 10, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony.
A czy Ty chcesz poznać Jezusa? Chcesz by Jezus pokazywał innym ludziom miłość, by ona wypływała z Twojego serca? Zapraszam do sekcji komentarzy lub na pv.
Z Bogiem
Sherlock Holmes - part 2, part 1 w komentarzu
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Sherlock Holmes - part 1

4
UWAGA SPOILER
Hej Dzidki, większość z Was pewnie kojarzy serial Sherlock (obecnie dostępny na Netflixie). Niedawno oglądałem z moją lubą s04e02. Sherlock mówi w tym odcinku do swojego przyjaciela dr. Watsona:
„poczułem, że moje życie jest coś warte”.
Mówi to w sytuacji, gdy rozmawia z Nim o tym, że Marry, żona dr. Watsona, poświęciła za Niego swoje życia i zasłoniła go przed pociskiem z pistoletu. Oczywiście, jak to ja, widzę w tym chrześcijańską analogię i wartości, część z Was może twierdzić, że to naciągane, zrozumiem, ale może części z Was się to przyda, albo przynajmniej nawiążemy ciekawą dyskusję.
A więc do rzeczy. Sherlock poczuł, że ktoś oddając za Niego życie, nadał jego życiu wartość. Sherlock w tym serialu ma dosyć dziwną psychikę, gdy nie ma aktualnej sprawy to ćpa, nie wierzy w miłość, związki itp. Jego życie jest (wg. jego odczucia) coś warte, tylko wtedy, gdy rozwiązuje jakąś sprawę, nie trzeba chyba wspominać, że to niezdrowe psychicznie warunkowanie szczęścia doprowadza go właśnie do ćpania. Ale to tyko szkic sytuacji, przykład, który mnie zainspirował. Przyjrzyjmy się może ogólniej, wszystkim (albo też nie) ludziom.
Każdy z nas ma wewnętrze pragnienie miłości, każdy z nas szuka miłości, widać to na Dzidce np. w memach
[ona: on musi być bogaty, 180/30cm, auto, dom dobra praca, pasje etc. …. ]
[On: niech po prostu będzie i mnie przytuli]
Jako mężczyźni szukamy miłości, duża część z nas jej nie znajduje.
Część z nas nie mogąc znaleźć miłości ucieka w gry komputerowe, część jak Sherlock w pracę, część w alkohol, czy inne używki, jeszcze inni myślą, że druga osoba (powiedzmy żona) nada mojemu życiu sens i to związek z kimś nada mojemu życiu sens, sprawi, że będę szczęśliwy, oczywiście małżeństwo może dać nam szczęście, ale nie same małżeństwo uszczęśliwia, spójrzcie zresztą jak wiele jest nieszczęśliwych małżeństw, ale są i te szczęśliwe. Zatem, gdzie leży tajemnica szczęscia?
Sytuacje, w których jesteśmy, są różne, bo i różne mamy wymagania. Jeden najbardziej potrzebuje przytulenia, drugi śniadania do pracy, a trzeci zapewnienia w słowach o miłości, jeszcze inny pragnie by ktoś był zainteresowany jego hobby, albo go docenił. W każdym z nas są te potrzeby, ale mamy różne priorytety (książka 5 języków miłości Garego Chapmana).
Gdy szukamy miłości, albo w zasadzie uciekamy w gry, używki, prace to zagłuszamy swoją potrzebę miłości, ale już teraz Wam powiem, że natury nie da się zagłuszyć. Taki stłumiony problem pojawi się po latach lub miesiącach w postaci nerwów, depresji, myśli samobójczych i poczucia bezsensu. Nie twórzmy z pracy, gier i używek bożków – przed tym przestrzega nas Bóg w pierwszym przykazaniu. To nas nie doprowadzi do szczęścia.
Gdy szukamy miłości w drugim człowieku, może zdarzyć się tak, że nastawiamy się bardziej na branie, niż dawanie. Miłość do dar wolnej woli, więc zmuszanie i wywieranie presji na kimś, manipulowanie, nie ma nic wspólnego z miłością. Oczywiście zaspokoimy swoje potrzeby, albo w zasadzie je zagłuszymy, czy okłamiemy. Nie da to nam jednak długotrwałego szczęścia. Jest to toksyczne.
Może być tak, że zaczniemy zaspokajać drugą osobą swoje pragnienia i żądze. Sprowadzimy ją do postaci rzeczy, przedmiotu, który ma nam dawać szczęście, a gdy nie będzie tego robił to albo go wymienimy, albo będziemy się na nim wyżywać. Możemy przez to coraz bardziej udziwniać seks (od seksu oralnego po udziwnienia w stylu HARDa i zadawania bólu – nie ma to nic wspólnego z miłością, to tylko konstrukt lobby porno, które chce na nas zarabiać, dlatego celowo chce nas uzależnić od seksualności, tymczasem Bóg chce byśmy byli wolni, byśmy panowali nad swoją seksualnością, byśmy nią rządzili, a nie by to ona rządziła nami).

ciąg dalszy w part 2, zalinkuje w komentarzu, pojawi się za 15 min na moim profilu. Chciałbym tylko tam prowadzić dyskusje i na pv
Sherlock Holmes - part 1
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Czy Jezus anulował ST?

22
Czy Jezus anulował ST?

Hej dzidki, jako że kilka osób, a zwłaszcza jedna już kilka razy prosiła o omówienie tematu, zatem się biorę do dzieła. Mam nadzieję, że przekaże to, co wiem w zrozumiały sposób. Na początek postawię tezę: „Jezus nie anulował ST”. I postaram się dowieść tego w zrozumiały sposób.
Często przy dyskusji na ten temat pojawia się fragment:
Jezus powiedział do swoich uczniów: Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim. (Mt 5,17-19)
Sam zatem Jezus, mówi że nie znosi ST. Ale po ludzku patrząc przecież widzimy różnice pomiędzy chrześcijaństwem, a judaizmem. Widzimy, ze czesc przepisw już nie obowiązuje. Skąd różnice? Jak to wytłumaczyć?
Żydzi nazywali prawem szerszy zbiór niż to było pierwotnie:
Żydzi za Prawo uważali:
a. 10 przykazan Bozych
b. przykazanie miłości siebie, Boga i bliźniego
c. całą masę dodatkowych przykazań, które stworzyli uczeni Izraela, często na pozór wywodzące się z przykazań
d. prawa higniecznne
e. prawa z kodeksu Hammurabiego
Dla Jezusa Prawem jest to co Prawem pierwotnie miało być, czyli przykazania. Jezus udowadnia to nawet swoimi czynami. Uzdrawia w szabat łaimąc prawo w sensie c., jego uczniowie jedzą i ucztują zamiast obchodzić post łamiąc c. (Jezus mówi wtedy, czy mogą oni poscic jeśli Pan Mlody jest wśród nich?). Jezus opowiada również przypowieść o miłosiernym samarytaninie, który nie przestrzega c. potępiając tym samym brak pomocy rannemu człowiekowi, ze względu na to, ze kontakt z krwia czynił wg. prawa nieczystym. Uczeni nawet zarzucają Jezusowi ze Apostołowie nie myja kubków i talerzy (w jakiś tam konkretny possób) co łamie prawo w sensie d.
Kapłani i uczeni żydowscy uczynili sobie z Prawa bożka, dorobili masę przepisów i obarczali nimi lud (coś jak nasze urzędy w Polsce). Jezus tym czasem mówi, ze Prawo zostało stworzone dla człowieka, a nie człowiek dla Prawa. Oczywiście duża czesc tych dodatkowych przepisów miała dobre podłoże, higiena, prawo wypuszczania niewolników po 7 latach, darowanie długów, ochrona sierot itp. Ale część z nich była przesadną nadinterpretacją.
Sw. Paweł pisze, ze Prawo zostało dane jako tymczasowy nauczyciel. Oczywiście nie kłóci się to z (Mt 5,17-19), nie znosi to Prawa, gdyż Sw. Paweł pisze, ze kto poznał miłość, poznał Boga ten nie potrzebuje Prawa. Nie oznacza to tego, że może je teraz łamać, chodzi o to, że osobie żyjącej w miłości całym sercem naturalnie przychodzi niełamanie tego prawa. Zatem Zydzi nawoływali do przestrzegania prawa, dla samego prawa, żeby odhaczyć. A Jezus mowi, ze czyny płynące z miłości są Prawem (Sw Paweł pisze Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, 23 łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa6.) Oczywiście ciężko znaleźć kogos kto nie popełnia błędów. Każdy z nas czasem, a nawet często, czyni wbrew miłości tym samym łamiąc Prawo ST jak i czyniąc wbrew nauce Jezusa z NT. Dlatego dany nam Jest Kosciol, który tę historię przedstawia, dane są nam przykazania i ST oraz NT.
Podsumowując chrześcijanin ma żyć miłością. Ta miłość naturalnie prowadzi go do przestrzegania Prawa. Cała droga (życie) chrzescijanian polega na tym, żeby wzrastać w miłości, tym samym coraz lepiej wypełniając Prawo. Ale nawet wśród chrześcijan można wyroznic ludzi, którzy przestrzegają prawa, zyja w poczuciu winy, ze złamali przykazania, zyją w strachu i lęku. Ten rodzaj chrześcijan żyje wg. ST. Drugi typ chrześcijan to ludzi zyjacy miłością i przestrzegający przykazań z radością razem z owocami Ducha, o których pisze SW. Paweł.

C.d w komentarzu ...
Czy Jezus anulował ST?
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Wiara

8
Otóż powiedz im: Na moje życie - oświadcza Wszechmocny PAN - śmierć bezbożnego człowieka nie sprawia mi przyjemności. Zależy mi raczej na tym, by bezbożny odwrócił się od swego postępowania - i żył! Zawróćcie więc! Zawróćcie ze swoich niegodziwych dróg! Dlaczego macie umierać, domu Izraela?



Pies dla atencji
Wiara
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.15787315368652