Bog

21
#świadectwo

Dlaczego jestem w Kościele, w którym dzieje się tyle złych rzeczy?
Dlaczego jestem w Kościele, w którym kryci są pedofile?
Dlaczego jestem w Kościele, który w wielu miejscach ocieka nadmiernym bogactwem i przepychem?
Dlaczego jestem w Kościele, w którym pojawiają się księża, którzy zamiast głosić Ewangelię, głoszą polityczne manifesty?
Dlaczego jestem w Kościele, w którym można spotkać czyny będące zaprzeczeniem Ewangelii?

Odpowiedź jest dość krótka...

Ja jestem w tym Kościele, ponieważ spotkałam w Nim Chrystusa. Ja jestem w tym Kościele, bowiem w Nim doświadczyłem żywego Boga. Nie wytwór swoich emocji i pragnień, nie zbiór teologicznych prawd, ale realnego Chrystusa, który dotknął mojego życia i je przemienił. Ja jestem w tym Kościele, ponieważ w Nim niemal codziennie jestem świadkiem tego, że miłość i miłosierdzie są potężniejsze od grzechu i że nie ma takiego zła, które nie mogłoby zostać przemienione w dobro. Ja jestem w tym Kościele - pełnym słabych i grzesznych ludzi - bowiem spotkałem w Nim mnóstwo osób, których codzienne życie jest odzwierciedleniem Ewangelii. Ja jestem w tym Kościele, ponieważ wiem, że mimo iż ten Kościół wymaga wielu zmian i ma mnóstwo pęknięć i rys, to naprawia i prowadzi Go najlepszy CEO w historii świata - Duch Święty.

Fb fp
bogaty
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Kolega z woodstocku

34
Przystanek Woodstock 2011 r., ledwo stojąc na nogach (bynajmniej nie ze zmęczenia...) zabłądziłem i trafiłem w okolice "Przystanku Jezus", by tam zaatakować werbalnie jednego z napotkanych księży - będąc zawziętym antyklerykałem, miałem do perfekcji opanowaną gadkę i "argumenty" wycelowane w księży i osoby wierzące. Następnie nie dając księdzu szans na jakąkolwiek obronę powróciłem (częściowo na czworaka) w stronę swojej "ekipy"...

Po co to piszę? Ano po to:
1. W każdym człowieku jest Boży pierwiastek, podświadoma tęsknota za Nim i zasiane przez Niego ziarno. To jak szybko ono wzrośnie zależy m.in. od obfitości wody, jaką będzie podlewane. Tą wodą jest Słowo Boże i świadectwo żywej wiary innych ludzi. Mój wzrost trwał długie 12 lat, ale on nastąpił i zaczął przynosić owoc obfity.

2. Moja historia pokazuje, że doświadczenie miłości Boga potrafi przemienić najbardziej zatwardziałe serce. Dlatego zamiast wyciągać do grzesznika "miecz", wyciągajmy pomocną dłoń - módlmy się za niego i co równie ważne dawajmy mu świadectwo wiary (nie wykładem nt. "katolickiej moralności", lecz swoim życiem i żywą, codzienną relacją z Jezusem). Zło dobrem zwyciężaj - taka jest nasza wiara.

3. Droga osobo żyjąca (w tej chwili) z dala od Boga, która być może będziesz mieć okazję przeczytać ten post. Wiedz, że Bóg kocha Cię jak nikt inny na tym świecie i Cię nie potępia. Co więcej, tak jak na mnie czekał przez te naście lat, tak samo cierpliwie z wyciągniętą w Twoją stronę ręką czeka na Ciebie - swoje ukochane dziecko - żeby odmienić Twoje życie. Chwyć tę rękę i wyrusz w podróż za Jezusem - najbardziej ekscytującą przygodę w historii świata.

Ja dałem świadectwo, Wy udostepniajcie je dalej, co by mogło dotrzeć do większego grona osób. Reszta (w tym to jakie i kiedy przyniesie ono owoce) pozostaje w najlepszych rękach - Ducha Świętego.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Nawrócony Muzułmanin

15
Moussa, radykalny muzułmanin, wybrał ścieżkę dżihadu, a potem nawrócił się dzięki spotkaniu chrześcijanina, którego o mało nie zabił. Oto jego świadectwo.
Światło dnia pozwalało czytać Koran. Nocą w głębi namiotu ćwiczyłem pamięć i powtarzałem tekst. Nie było wątpliwości – następowanie po sobie słońca i gwiazd, w rytm którego toczyło się nasze życie wędrowców, zostało stworzone przez Boga. Bóg był naszym nauczycielem, wystawiał na próbę naszą wiarę. W wieku 6 lat znałem tekst Koranu na pamięć.
Bóg kierował naszymi stadami w moim rodzinnym regionie na północy Mali, byłem w jego rękach. Ja, Moussa, najstarszy syn dostojnika, bardzo szanowanego imama, który przewodził naszej społeczności kilkuset Tuaregów. Razem przemierzaliśmy naszą ziemię w odwiecznym rytmie. Miałem przejąć sukcesję po moim ojcu. W tym niezmiennym świecie pewnego dnia straszna plotka obiegła namioty. Jeden z naszych, Alou, zdradził Boga. Dołączył do chrześcijan! Znałem go trochę, choć nie był z mojego obozu. Wieść o jego zdradzie rozpowszechniała jego własna rodzina, która każdego muzułmanina wzywała głośno, by uwolnił świat od tego zdrajcy. Ta historia mi ciążyła. Czasem przypominała mi się nagle, zakłócając moje pięć muzułmańskich modlitw, które wiernie praktykowałem.



Wyprawa na dżihad
Miałem 16 lat. Była 4.00 nad ranem, godzina pierwszej modlitwy. Zebraliśmy się z rówieśnikami, by oddać cześć Bogu. Jego obecność była równie oczywista jak istnienie gwiazd, które zdawały się nas dosięgać. Przed majestatem Stworzenia uderzyło mnie wspomnienie zdrady Alou. To było jak zadanie. Powziąłem drogę dżihadu i zamierzałem wysłać zdrajcę do piekła.

To była sprawa między Allahem a mną. Wyjechałem sam, tego samego ranka, z pistoletem, który sobie kupiłem, gdy miałem 14 lat. Pojechałem do miasta, bo wiedziałem, że tam znajdę Alou. Miałem do przejścia pieszo 400 kilometrów. U Tuaregów środki transportu i wielbłądy są zarezerwowane dla dzieci i starców. Gdy dotarłem do miasta, po raz pierwszy musiałem wsiąść do autobusu, by dojechać do domu mojego wuja, nie orientowałem się w miejskiej rzeczywistości. Mieszkałem u wuja, chodziłem do szkoły, ale jednocześnie szukałem informacji, gdzie mogę znaleźć zdrajcę.

Dowiedziałem się w końcu, że Alou także studiował, na jednej z misji. Czekałem na niego pod drzwiami. Kiedy wyszedł, pozdrowił mnie i poprowadził na bok. Powiedział: „Wiem, co chcesz zrobić. Chcesz mnie zmusić, bym wypowiedział chahaja (wyznanie wiary muzułmańskiej). A jeśli tego nie zrobię, zabijesz mnie”. Jeszcze nie wyciągnąłem pistoletu. Mówił dalej: „To najlepsze, co możesz dla mnie zrobić – zabić mnie. W ten sposób utwierdzisz mnie w mojej wierze”. Byłem zbity z tropu, a on mówił dalej: „Zanim to zrobisz, chcę, żebyś wiedział, że jest ktoś, kto cię kocha. To Issa”.

Znałem Issę, to po arabsku Jezus, wielki prorok w Koranie, ale Alou mówił mi o nim w dziwny sposób. Jego Issa oddał swoje życie za nas, jak męczennik. Gdy go słuchałem, byłem zmieszany, zbity z tropu i on to widział. Na końcu powiedział mi: „Słuchaj, przemyśl to i przyjdź do mnie znowu”.

Wróciłem do domu wuja. Pojawiły się wątpliwości. Przestałem przemawiać, ja, którego tak słuchano w meczecie, jako syna dostojnika. Zaniedbywałem modlitwę. Wuj to zauważył, przyszedł do mnie i zapytał, co się dzieje. Gdy odpowiedziałem, że już nie wierzę w Boga, wpadł w straszny gniew. „Dlatego, że nosisz to samo nazwisko jak mój ojciec, nie zabiję cię. Ale wynoś się z mojego domu! Powiem twojej rodzinie, że zostałeś chrześcijaninem!”.

Ciąg dalszy w komentarzu
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

O Kurskim o "rozwodzie"

45
Cytujac:

Od ostatniej soboty przewala się przez Internet fala oburzenia… Jacek Kurski wziął drugi ślub kościelny! Ileż to sądów pada… O Kurskim, o Kościele, o biskupach, o klerze, o tym, że skandal, że kupczenie świętościami, że świętokradztwo itp. Są i tacy, co mówią, że oni do takiego Kościoła, to nie będą chodzić… Chciałbym na samym początku wyraźnie zaznaczyć, że mam bardzo negatywny stosunek do publicznej działalności Pana Jacka Kurskiego w ostatnich latach. Szczególnie kierunek w którym poszła Telewizja Polska wzbudza mój wielki niesmak – delikatnie mówiąc. Wiem, że wiele osób jest oburzonych aktywnością Pana Kurskiego na tym polu. Rozumiem to i w znacznym stopniu podzielam. Mam też spory niesmak gdy idzie o okoliczności tego ślubu. Uważam, że bardzo zabrakło wyczucia, pokory i zdrowego rozsądku przy jego organizacji. Uważam, że celebrycki klimat tego wydarzenia był absolutnie nie na miejscu. Nie mogę jednak milczeć wobec hejtu, który w ostatnich dniach się wylewa. Nie tylko dlatego, że jest to krzywdzące dla wspomnianego człowieka, ale przede wszystkim dlatego, że ludziom wierzącym robi się wodę z mózgu. Nie wiem, czy też się dałeś/dałaś ponieść emocjom i powstało w Tobie oburzenie z powodu "DRUGIEGO ŚLUBU KURSKIEGO" (SIC!), ale proponuję ochłonąć i przemyśleć wszystko jeszcze raz. Czasem warto zrobić kilka kroków wstecz, by zobaczyć wyraźniej…

Na wstępie trzeba powiedzieć, że gdyby niektórym z nas chciało się trochę poszerzyć swoją wiedzę, może by było mniej oburzenia i wyżywania się słownego na Jacku Kurskim i Kościele. Wystarczy mieć odrobinę wiedzy. To nie jest wiedza tajemna. Ona jest dostępna dla każdego i zawarta w Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1983 r. Od 37 lat kościelne sądy orzekają na podstawie tych samych paragrafów. Tymczasem mieliśmy w ostatnich dniach festiwal publicystyki z gatunku „nie znam się, ale się wypowiem”. No to może teraz trochę poszerzenia owej świadomości o czym w ogóle rozprawiamy.

„Kurski dostał unieważnienie”, „Kurski dostał rozwód Kościelny”, „Kurski wziął drugi ślub kościelny”, „Kurski unieważnił małżeństwo” – wszystkie te stwierdzenia są nieprawdziwe, głupie i szkodliwe. Wprowadzają ludzi wierzących w błąd i zamęt. NIE MOŻNA DOSTAĆ UNIEWAŻNIENIA ŚLUBU, NIE MOŻNA DOSTAĆ ROZWODU KOŚCIELNEGO, NIE MOŻNA WZIĄĆ DRUGIEGO ŚLUBU KOŚCIELNEGO (jeśli małżonek żyje), NIE MOŻNA UNIEWAŻNIĆ MAŁŻEŃSTWA W KOŚCIELE KATOLICKIM! Nie ma takiej siły na Ziemi, która może sprawić, że ważnie zawarte małżeństwo, zostaje unieważnione. Co zatem Kościół czyni tak naprawdę? Kościół STWIERDZA NIEWAŻNOŚĆ MAŁŻEŃSTWA, tzn., że pomimo zewnętrznych oznak, małżeństwo tak naprawdę nigdy nie zostało zawarte, ponieważ nie zostały dopełnione warunki konieczne do jego ważności. W procesie takim bada się wyłącznie stan jaki miał miejsce przed ślubem. Nie wpływa zatem na ważność małżeństwa, czy ktoś jest w nim 5 dni, czy 50 lat. Nie wpływa na jego ważność czy ktoś jest bezdzietny, czy ma 15 dzieci. Małżeństwo jest ważne lub nieważne w zależności od tego, czy zostały spełnione warunki jego ważności. Nie ma też znaczenia, czy ktoś po ślubie stał się menelem czy jest szanowanym obywatelem. Nic, co zaistniało po ślubie nie ma znaczenia dla ważności małżeństwa. W praktyce duszpasterskiej sam wiele razy słuchając dramatycznych ludzkich historii mówiłem: „Uważam, że powinna Pani rozeznać sprawę stwierdzenia nieważności małżeństwa” lub innym razem „Wydaje mi się, że pomimo wszystkiego, co Pani przeżyła, nie ma podstaw do stwierdzenia nieważności małżeństwa”

c.d w komenatrzu
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.15883994102478