Mój stary jest fanatykiem wędzonego boczku
Mój stary jest fanatykiem wędzonego boczku. Od kiedy trzy lata temu wszedł na keto, to już kompletnie mu odjebało. W lodówce nie ma nic poza boczkiem, masłem i śmietaną 36%. Chleb? Nie istnieje. Makaron? „To trucizna, synu, gluten to wymysł diabła.” – rzucił mi kiedyś przez zęby, gryząc surowy plaster boczku jak chipsa.
Wędzi ten boczek sam. W piwnicy mamy całą instalację zrobioną
z beczki po oleju opałowym i suszarki do włosów. Sąsiedzi myślą, że prowadzimy nielegalną wędzarnię przemysłową. Gdy w zeszłym roku przyszli z gminy, bo ktoś zgłosił podejrzane dymy, mój ojciec przyjął ich w fartuchu z napisem
"
Keep calm and bacon on" i zapytał, czy chcą spróbować „
prawdziwego mięsa”.
Codziennie rano je boczek na śniadanie. Boczek z jajkiem. Boczek z awokado. Boczek zawinięty w boczek. Nawet lód do whisky robi z tłuszczu z boczku — zamraża smalec w foremkach do kostek. Mówi, że to „
męska esencja”.
Pewnego dnia matka wróciła z zakupów z margaryną. Myślałem, że ją z domu wyrzuci. Powiedział tylko:
– W tej rodzinie nie ma miejsca na roślinnych zdrajców.
I wyrzucił margarynę przez balkon. Na trzecim piętrze. Trafiła
w jakiegoś gościa z Uber Eats. Dostał żółtą plamą w czapkę
i myślał, że to atak chemiczny.
W weekendy stary wędkuje. Ale nie po to, żeby ryby łapać. Tylko żeby mieć powód, żeby siedzieć 10 godzin nad jeziorem z grillem turystycznym i robić boczek na wolnym ogniu. Ostatnio nie złapał nic, ale i tak powiedział:
– Najważniejsze, że boczek się udał.
Ma swoją grupę na Facebooku: "Ketowędzarze RP", gdzie ludzie dzielą się zdjęciami bekonu i przepisami na keto-tiramisu
z boczkiem zamiast biszkoptów. Raz zbanował typa, bo użył papryki w przepisie. Powiedział, że „warzywa to węglowodanowy zamach stanu”.
Nie da się z nim normalnie pogadać. Ostatnio zapytałem, co sądzi o kryzysie na rynku nieruchomości, to powiedział:
– Ja tam inwestuję w boczek. Trzyma wartość i smakuje jak złoto.
Wieczorami odpala sobie „Whisky & Bacon Hour” – taki swój własny rytuał. Siedzi w fotelu, obok szklanka Jasia Wędrowniczka
z tłuszczową kostką, w ręce łopatka do boczku, a na głośnikach leci disco polo. Kiedyś spróbowałem się zaśmiać, to kazał mi iść spać na głodniaka, żebym zrozumiał wartość tłuszczu.
Podobno planuje sobie zrobić tatuaż z napisem „97% tłuszczu, 3% człowiek”. I wiecie co? Ja mu nawet wierzę.