O malowaniu figurek cz.1 Kontekst, trochę historii i podział z grubsza na poziomy.
Hobby
2 l
12
Ktoś mnie tutej kiedyś rzucił zajawkę, żebym napisał o co chodzi w tym całym malowaniu figurek: no to lecim po tym temacikiu. Skupię się na Warhammerze żeby nie wprowadzać zamentu drukowaniem 3d - o tym innym razem.
Żebyście mieli jakiś kontest zacznijmy od tego o co w tym wszystkim chodzi i skąd to się wzięło. Otóż każdy mieszkaniec piwnicy ze sztywną skarpetą pod łóżkiem, przynajmniej raz, zetknął się z uniwersum Warhammera. Większość ludzi kojarzy markę gdyż ponieważ, na dzień dzisiejszy, powstało pierdylionpińćset bardziej lub mniej udanych tytułów, z których na wyróżnienie zasługują Space Marine, pierwsze dwie odsłony serii Down of War, Total War: Warhammer (wszystkie trzy części są sztos) czy chociażby Battlefleet Gothic: Armada. Macki Games Workshop oplatają wszystkie gatunki gier, od siekanekz pierwszej osoby, hack'n'slashy po turowe gry bitewne i RTSy. Serio jest w czym wybierać. Niezależnie jednak od ilości gier - wszystkie pochodza z jednego źródełka czyli z szerokopojętego uniwersum Warhammera.
A zaczęło się to tak dawno temu, że nawet najstarsi czescy marynarze tego nie pamiętają.
W tym celu musimy się cofnąć bagatela 39 lat ponieważ... właśnie w roku 1983 wydana została pierwsza edycja Warhammera w wydaniu Fantasy. Warhammer 40k dołączył cztery lata później w 1987 roku.
Żebyście mieli jakiś kontest zacznijmy od tego o co w tym wszystkim chodzi i skąd to się wzięło. Otóż każdy mieszkaniec piwnicy ze sztywną skarpetą pod łóżkiem, przynajmniej raz, zetknął się z uniwersum Warhammera. Większość ludzi kojarzy markę gdyż ponieważ, na dzień dzisiejszy, powstało pierdylionpińćset bardziej lub mniej udanych tytułów, z których na wyróżnienie zasługują Space Marine, pierwsze dwie odsłony serii Down of War, Total War: Warhammer (wszystkie trzy części są sztos) czy chociażby Battlefleet Gothic: Armada. Macki Games Workshop oplatają wszystkie gatunki gier, od siekanekz pierwszej osoby, hack'n'slashy po turowe gry bitewne i RTSy. Serio jest w czym wybierać. Niezależnie jednak od ilości gier - wszystkie pochodza z jednego źródełka czyli z szerokopojętego uniwersum Warhammera.
A zaczęło się to tak dawno temu, że nawet najstarsi czescy marynarze tego nie pamiętają.
W tym celu musimy się cofnąć bagatela 39 lat ponieważ... właśnie w roku 1983 wydana została pierwsza edycja Warhammera w wydaniu Fantasy. Warhammer 40k dołączył cztery lata później w 1987 roku.
Przez lata marka rozrosła się na tyle, że powstawały różne twory, od standardowych i popularnych bitewniaków jak Warhammer 40k, Age of Sigmar czy najświeższy Horus Heresy, mniej popularnych a o większej skali, czyli Adeptus Titanicus czy Battlefleet Gothic, po gry systemy karciane jak Warhammer Underworlds, planszowe - Bloodbowl - czy systemy RPG kojarzone najczęściej z D&D - mowa oczywiście o Warhammer Fantasy Roleplay i jego odpowiedniku w systemie 40k.
Rózna skala o poziom rozpier*olu natomiast wspólny mianownik jest jeden. Jest mroczno, brutalnie i "w ponurych ciemnościach odległej przyszłości jest tylko wojna"
Rózna skala o poziom rozpier*olu natomiast wspólny mianownik jest jeden. Jest mroczno, brutalnie i "w ponurych ciemnościach odległej przyszłości jest tylko wojna"
I tutaj dochodzimy do meritum czyli samych figrek. Gry w znacznej większości opierają się o użycie małych plastikowych bojowników, których możemy malować w kolory różnych grywalnych frakcji (WH40k i Age of Sigmar mają ich na ten moment po 24 [a są jeszcze subfrakcje i systemy pozwalające graczom tworzyć ich własne zakony/dynastię cotamjesze!] - a nowe są w trakcie obmyślania i tak niedawno mieliśmy premierę kosmicznych cyberkrasnoludów z uniwersum 40k).
No i tutaj docieramy do "rozdroża" - bo do malowania można podchodzić na kilka sposobów dzieląc je jednoczesnie na poziomy.
1) Poziom podstawowy czyli po prostu malujemy armie do grania: tutaj nie musi być pięknie i nieskazitelnie. Wystarczy podkład, kolor bazowy frakcji, wash, jakieś drobne zabiegi stylistyczne i można grać. Jak ktoś jest ambitny to można by jeszcze dorzucić jakieś proste krawędziowanie et voila. Proste, wydajne, nie ma szału a na stole wygląda całkiem fajnie. Tutaj malowanie figurki dla wprawnego paćkarza to 30 do 60 minut pracy.
2) Poziom średnio zaawansowany: Malujemy figurki hobbystycznie - czyli zaczyna się robić ładnie ale ciągle możemy nimi grać bo to jeszcze nie jest arcydzieło. Wchodzimy więc level wyżej i przymalowaniu budujemy objętości, cienie, światła, imitujemy elementy metalowe bez użycia farb metalicznych i symulujemy światło obiektowe czy wchodzimy głębiej w różne techniki malarskie, których jest multum, czy samodzielnie mieszamy kolory dla lepszego efektu. Zaczyna też pojawiać się aerograf jako bardzo przydatne narzędzie. Jako przykłady odsyłam na instagramy takich ludzi jak @elminiaturista @simonsbrushwork czy @zumikit0 - czyli autora figurki poniżej.
Czas malowania jest różny, od kilku godzin do nawet kilkunastu.
Czas malowania jest różny, od kilku godzin do nawet kilkunastu.
3) Zaawansowany - czyli tutaj już jest jazda po bandzie bez trzymanki bo figurki wyglądają jakby malowali je absolwenci ASP ze stuletnim stażem u samego Leonardo. Światoma stylizacja modeli ze złożonym światłem - tymi figurkami żal jest grać. Stoją zazwyczaj w gablotce pod szkłem żeby można było do nich bić niemca po hełmie jak dzikie zwierze - ale nie ma się co dziwić, to jest absolutne arcydzieło.
Mamy tutaj nasz rodzimy akcent w postaci Katarzyny Górskiej(@kaha.katarzyna.gorska), która robi rzeczy absurdalnie niesamowite. Jedna z jej prac poniżej.
Czas malowania? Kilka dni do nawet kilku miesięcy.
Mamy tutaj nasz rodzimy akcent w postaci Katarzyny Górskiej(@kaha.katarzyna.gorska), która robi rzeczy absurdalnie niesamowite. Jedna z jej prac poniżej.
Czas malowania? Kilka dni do nawet kilku miesięcy.
Na koniec - skala. Żebyście wiedzieli, jak "wielkie" są te modele.
Grosik dla punktu odniesienia :)
Grosik dla punktu odniesienia :)
Dzięki za uwagę, jeżeli dotarliście aż tutaj przesyłam astrobrambora w nagrodę!