Wiersze dzidowca #5

6
Piąteczka dzidki. Kolejny wierszyk, pisany w wyrze kiedy sen nie przychodził a we łbie się kłębiło...

Pękła żarówka, światło się wylało cieniem zasnuwając ściany

Stygnące odłamki wytęsknionym żalem sprawnie otwierają rany

Szara czerwień, w innym życiu wartka, teraz leniwie znów płynie

By śliskim dywanem pokryć zaś stopy, przypomnieć o życiowej drwinie

Bolesny każdy krok do przodu, bolesny i każdy do tyłu

Szukając światła, na niepewnym gruncie, pośrod gęstym myśli pyłu

Potykając się, po omacku, w tej nierównej od zarania walce

Oddech niespokojny, siły opuszczają, zaczynają drżeć palce

Ile jeszcze, jak daleko, czy wyjść da się w tym stanie do słońca?

Gdy sił brakuje, nie widać nawet nieba, a droga się ciągnie bez końca

Ile można, ile jeszcze, skąd siły wziąć, skąd determinację?

Czy pokłonić się Panu Sznurowi i kołysząc się przyznać mu rację?
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Wiersze dzidowca #4

3
Numero cuatro, piękny poranek, pięknego dnia...

Rafał przyjacielu, jakby Ci to powiedzieć

Nie wyspałem się, ziewam, nie chce mi się tu siedzieć

Wolałbym leżeć, na kocyku, albo na jakiejś plaży

Chociaż tydzień na równiku teraz mi się kurewsko marzy

Słońce, palemki, zimne piwko albo pigwówka

I na ramieniu, jakiejś koleżanki urocza, pachnąca główka

Zapach morza, szum palm, chrzęst piasku pod stopami

Taki obrazek własnie teraz moją głowę cudownie mami

A co widzę? Japierdolę, praca i bzdety mulące

Kurwie się za pieniądze, jakie to wszystko jest drwiące

Daje życiowej dupy, mają mnie na haczyku

Bo kurwa trzeba żyć, a inflacja szaleje bez liku

Więc wstaję dzień po dniu, pobudka rano o czwartej

Uśmiecham się jak joker, bo moje życie jest żartem

Praca, zdychanie, samotność, kręci się karuzela

Jak wrzód na dupie dokucza, zagoi się do wesela

Albo i nie? Bo co jak wesela nie będzie?

Co jeśli z tą nadzieją umrę w okrutnym błędzie?

Co jeśli zdechnę, i okaże się że nie wszystko mi jedno?

Będę zdychał całą wieczność, to jedno już wiem na pewno
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Wiersze dzidowca #3

3
Numer 3, wspomnienie po wieczorze z kimś ważnym.

Buźka stworzona zeby się śmiać

Oczy jak gwiazdy migocą promiennie

Smiech dźwięczny, dziewczęcy, by w chwili trwać

By świat na nowo był piękny niezmiennie

Trwaj chwilo, zaurocz mnie znowu

Poczułem ułamek ulotnej boskości

Chcę to wyrazić, oddaję się słowu

I piszę mą własną odę do radości

Cisza, serce bije, staram się powoli oddychac

Nagle śmiech, i serce wali w euforii

Świat nabiera barw, zwierzątka przestają czmychać

A Ty stoisz tam, jak gdyby cała w glorii

Hipnotyczne piękno, boskość, chwała, szacunek

I ja szczęściarz, że dane mi było to dostrzec

Ciekawe jakie życie mi wystawi rachunek

Bo każde objawienie to obosieczne ostrze

Lecz trwaj chwilo, zaurocz mnie znowu

Nie dbam o koszty, nie dbam o karę

Jesli życie jest piękne to to jest właśnie dowód

A ten śmiech jest bezcennym, najpiękniejszym darem

Śmiej się moja muzo, uracz świat tą iskierką

Moje spełnienie, me szczęście, radości

By ogień nie wygasł, osłon go niczym derką

By nikt nie zdołał zdmuchnąć go z zazdrości
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Wiersze dzidowca #2

9
Przy pierwszym dostałem same pozytywne komentarze, dlatego dzielę się kolejnym :) Numero dos, o tejże samej zamężnej koleżance.

nie wierzę w boga czy magię ale gdy na nią patrzę to wiem

że jest w niej coś niezwykłego, nie wiem czy nie jest aby snem

boska, idealna kompozycja, w okazałości czary roztacza

przy niej, przez nią, dzięki niej? swoje granice przekraczam

zdejmuje klątwę, ciążącą na mnie od wieków

jednym uśmiechem sprawia, że latam

rzutem spojrzenia dodaje energii molekuł

sprawia, że mam chęć porzucić awatar


przez pojedyncze chwile, w które czasem jest bliżej mnie

wznoszę się tak wysoko, że szczypię się bo nie wiem czy śnię

z głową w chmurach, szybuję pośród uśmiechu promieni

by za chwilę spaść z łoskotem i połamać się na ubitej ziemi

i płaczę, pogrążony w bezsensie mego życia

i jęczę na głodzie jak podły narkoman

bo wiem, że nigdy nie będę miał siły przebicia

a marne próby to tylko na mej szyi boa


weekend dla mnie jak zima, długa, szara i w smutku pogrążająca

z utęsknieniem wyczekuję wiosny, kolorów, ciepła, majowego słońca

bo kwieciem zwycięstwa naznaczona za nic ma prawa świata

ona ciągle pięknieje, mimo że upływają dni, miesiące, lata

i rozjarzam się na moment w uśmiechu

zapominam o chłodzie oraz przepaści

wkraczam w otchłań, tonę na bezdechu

by boleśnie przypomnieć sobie, że nie żyję w baśni


znów z zimnym kubłem na głowie, gdy rozsądek dochodzi do głosu

z trzeźwiejącym sercem oddalam się od dna, ciemności, chaosu

od chmur, w których latać człowiekowi nigdy nie było dane

z kacem na sercu, bolącą duszą sięgam po lekarstwo za barem

nie myśleć, nie czuć, tylko taka jest droga?

i tak się poddam, estety noszę znamię

będę się łudził, zwalał winę na boga

jak syzyf, dzień za dniem, próbował wtoczyć kamień
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Wiersze dzidowca #1

24
Drodzy bracia dzidowcy, jako że niektórzy dzielą się tutaj swoją twórczością, rękodziełem, wiedzą czy doświadczeniami, zdecydowałem podzielić się również tym, co czasem wyjdzie i ze mnie.

Numer 1, najkrótszy ze wszystkich, pisany pod wpływem simpowych uczuć do mężatej koleżanki z pracy.

Piękna, ponętna róża, delikatna choć z ostrymi kolcami

Upaja wonią i wdziękiem, choć potrafi ukłuć i zranić

Do krwi, co namiętną czerwienią przez łzy potęguje uczucie

Jak grot kupidyma, jadowity harpun, powodując serca zatrucie

Lecz niestety nie w moim ogrodzie kwitnie ta cudowna róża

Mogę spoglądać tylko przez płot, bo ma swojego księcia i stróża

I chociaż zapach i barwy oszałamiają już z bardzo daleka

To nie bajka gdzie przyrzeczona księżniczka pokochała niejakiego Shreka
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Wierszyk

9
Wierszyk
Stoi na stacji genderlatywa,
Ciężka, paskudna i niebinarność z niej spływa:
Transseksualana oliwa.
Stoi i sapie, wyje i dmucha,
Zaimek z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Les - jak gorąco!
Gej - jak gorąco!
Bi - jak gorąco!
Trans - jak gorąco!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie,
A jeszcze lewcatwo propagandę w nią sypie.

Ideologie do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z urojeń, stali,
I pełno bełkotu w każdym wagonie,
A w jednym transy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same gejasy,
Siedzą i liżą sobie kiełbasy,
A czwarty wagon pełen lewacta,
A w piątym kłębi sie mnóstwo robactwa,
W szóstym flaga - o! jaka wielka!
Pod każdym kołem absurdu belka!
W siódmym tęczowe zaimki i szafy,
W ósmym queer, helikopter szturmowy i dwie żyrafy,
W dziewiątym - same tuczone świnie,
W dziesiątym - postępowość, manifesty i skrzynie.
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie chcę wiedzieć, co się w nich jeszcze mieści.
Lecz choćby przyszło tysiąc lewaków
I każdy napisał tysiąc cytatów,
I każdy nie wiem jak bardzo całował po dupie,
To nie zadziała, takie to głupie.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.16648101806641